Cały wszechswiat, to poziomy świadomości.
Świadomość może być zerowa, czyli kamień, później większa, roślina, niska,czyli np zwierzę, i tu też zalezy jakie ponieważ im zwierzę bardziej udomowione tym bardziej świadome, można powiedzieć że niektóre psy i koty przygotowują się do wcielenia w nastepnym życiu w świat ludzi, intensywnie obserwujac swoich włascicieli, wchłaniając zachlannie w siebie ich wzorce. Takim własnie pierwszym wcieleniem naszego ulubionego zwierzaka jest zawsze osoba która możemy poznac po tępym wyrazie twarzy, czyli np. wyborca PO albo LID który merda ogonem bo mu się obieca kawałek kiełbasy. Pierwsze wcielenia takiej rozwijającej się duszy to, mówiąc otwarcie, tępaki, bez obrazy dla nich. Każdy przez to przechodził, ja też.
I tak z czasem, świadomość wcielajac się w rózne miejsca, płcie, systemy społeczne uczy się życia, zakłada rodzinę, po prostu żyje. Cały czas jednak czuje niespełnienie, które jest pragnieniem Boga, i które napędza cały ludzki rozwój. Własnie to pragnienie wpędza ludzi w kłopoty, ale nie ma innego wyjścia jak szukanie, gdyż poprzez cierpienie poznajemy ze cos jest dla nas niedobre. Naszym idealnym stanem duchowym jest, niczym niezmacona radość i błogość, wszystko inne jest kłamstwem, mają, ułudą, iluzją która trzyma nas w tym świecie. Gdy po kilkuset wcieleniach w trakcie których zakładaliśmy rodziny, płodzilismy dzieci, zabijaliśmy wrogów, nienawidzilismy, gwalciliśmy i dało nam to tylko koszmarne cierpienie, w następnych życiach czujemy ze to bez sensu. Wtedy własnie zaczyna się etap rozwoju duszy, i zaczynamy się interesować religią, duchowoscią. Wtedy uciekamy do klasztoru mimo płaczów i jęków rodziny i znajomych, którzy chcą byśmy „normalnie” żyli. Nigdy tego nie zrozumieją w tym życiu, musi minąć czas i muszą poczuć jak to jest probować żyć „normalnie” i nic z tego nie mieć dla siebie, wtedy sami zaczną uciekać od rodziców i żon. Taka jest kolej rzeczy.
Najpierw zaczynamy być wyznawcami tradycyjnych wierzeń, oczywiscie zależy to od regionu swiata w którym się urodziliśmy, i jaka religia tam aktualnie panuje. Widzimy Boga w kaplicy, w obrazku, w posążku. Wierzymy że nasza aktualna religia jest jedynie prawdziwa. Wiele żyć później, widzimy bezsens tego, i szukamy dalej, wtedy wlasnie trafiamy na ludzi którzy zaszli dalej, i uswiadamiamy sobie że wszystko czego szukaliśmy jest w nas. To w nas jest zbawienie jak i piekło. W tym momencie tracimy kilkaset wcieleń na pozbywanie się tego całego balastu śmieci i wierzeń które mamy w sobie, w naszej istocie, a wszystko po to by posprzątać ten bajzel – gdy już posprzątamy, wtedy zaczyna błyszczeć nasza prawdziwa istota. Wtedy następują szczątkowe uświadomienia sobie(samadhi), najczęsciej w medytacji że Bóg i Ja to jedno i to samo. W końcu rozumiemy że istnieje tylko Bóg, a wszystko co jest jest wlaśnie Nim i nie ma nic wiecej ponad Niego. Na tym etapie jestem ja.
Następny etap, to uswiadomienie sobie wlasnie tego co rozumiemy, przeniknięcie całej istoty tą swiadomością i to jest mój cel, który mam nadzieję osiągnac w tym życiu. Jest to moim wielkim pragnieniem. Tysiące razy zakladalem rodzinę, zabijałem ludzi, byłem wiele razy władcą i poteżnym kapłanem w wielu społecznosciach, wszystko to nie dało mi szczęścia ani spełnienia. Szukam dalej, ale już znacznie madrzejszy, wiedząc o tym co już spróbowalem i co nie przyniosło mi spełnienia. I wlasnie tak wygląda ewolucja duchowa. Na końcu tej drabiny, jest ostateczne zjednoczenie umysłu Ja z Bogiem, zostało to nazwane oświeceniem, nirwaną, i każdy z nas tego dostąpi, chociaz czas dojścia do tego będzie różny.