Szczęście

 

Wielu marzy o szczęściu, deklaruje chęć bycia szczęśliwym.

Kojarzą szczęście z zaspokojeniem swoich pewnych potrzeb, materialnych czyli nowy telewizor, samochód, dom, oraz tych rzekomo wyższego rzędu, czyli wspaniały partner. Ale możemy zauważyć dziwną rzecz – im więcej spełniamy tych celów które miały dać nam szczęście, tym bardziej jesteśmy nieszczęsliwi, i ustalamy nowe cele, które tym razem na pewno nas mają uszczęśliwić. I znowu osiągamy je, i znowu jest powtórka z historii, nadal czujemy w sobie jakąś pustkę.

Moja czytelniczka, marzyła o małym sportowym samochodzie który ją urzekł. Powiedziała sobie, że nie będzie szczęśliwa póki go nie zdobędzie. Po kilku latach i kredycie, razem z mężem go kupili, po czym po pierwszej jeździe wracają do domu i czytelniczka najpierw zaczyna się męża czepiać o wszystko, awanturować, a potem dostaje silnego ataku płaczu i depresji, która trwa prawie tydzień. Mąż sprzedał samochód z dużą stratą, depresja minęła natychmiast. Czytelniczka pyta się mnie, co się z nią stało. To proste, utożsamiła szczęście z samochodem, i gdy go wreszcie dostała wystąpiły dwie ważne rzeczy – pustka nadal w niej była, oraz poczuła zażenowanie i wielkie rozczarowanie tym uczuciem które w niej powstało gdy już miała to auto. Nie tak miało być, miał być raj, pełnia szczęścia, a okazało się jest trochę podniecenia które szybko minęło, i zaraz zapragnęła mieć większy silnik, lepsze wyposażenie itd.

Ale nie ukrywam, że byłem dumny z mojej czytelniczki, to wielka sztuka móc zaobserwować swoje uczucia, i sie nad nimi zastanawiać. Inne Panie by obarczyły winą męża za swoje nieszczęście, ukarały go cichymi dniami i ciagłym mamrotaniem i narzekaniem, ten by im oddał i oboje by się rozwiedli, prowadząc 10 lat walkę w sądzie po której by osiwieli z nienawiści i wzajemnego żalu. Teraz czytelniczka zapisała się na kurs medytacji i jogi, szuka szczęścia w sobie, a nie w aucie. Tylko ludzie na bardzo wysokim poziomie się uczą na własnych błędach, a ludzie prości w nie brną.

Dobrze więc – wiemy już że szczęścia nie da nam kolejne zaspokajanie pragnień ego. To może iść do klasztoru? oddać życiu duchowemu? to wszystko brzmi pięknie, ale z duchowością to nie ma nic wspólnego, pójście do klasztoru czy zostanie męczennikiem by inni ludzie, czy wyimaginowany Bóg nas podziwiali też jest pragnieniem ego. To może uciec od ludzi w góry? to straszny błąd, ponieważ szczęście można mieć będąc z ludźmi, ale się emocjonalnie nie angażując w ich życie, i tego się właśnie trzeba nauczyć na bolesnych błędach w interakcji ze światem i ludźmi. Uciekając nie rozwijamy się, nie poznajemy swojej prawdziwej natury, więc jaką z tego mamy korzyść?

Szczęście to stan umysłu. Co to znaczy? przede to, że jesteś szczęśliwy niezależnie od tego co się dzieje na zewnątrz Ciebie. Masz mało pieniędzy? żona Cię zdradza? ktoś oszukał? i co z tego? siadasz w fotelu, przymykasz oczy i czujesz te fale odprężenia w całym ciele, te przyjemne ciepełko i prądy które przez Ciebie wesoło przebiegają. Ogarnia Cię niebiański spokój, wszystkie dźwięki z zewnątrz powoli się wytłumiają, myśli biegną spokojnie a ciało staje się takie przyjemnie ciężkie, czujesz jak każdy mięsień ciała otwiera się, i wlewa się w niego słodkie ciepło i to jest niezwykle przyjemne uczucie.

Zauważ, na zewnątrz bezrobocie, wściekła żona która marzy o szczęściu w postaci nowego futra bo sąsiadka takie ma, a Ty siedzisz w fotelu, i … i jesteś szczęśliwy. Pławisz się w tym stanie, rozkoszujesz nim. Twoja zona szaleje z gniewu że jesteś szcześliwy, cały świat tonie we krwi, ludzie się zabijają, okaleczają, a Ty jesteś po prostu szczęśliwy. A co na to autorytety? zawyły by że jesteś egoistą. A niech se wyją.

Warunkiem uzyskania takiego prawdziwego szczęścia, jest kilka zasad.

– Musisz mieć w miarę czyste sumienie, jeśli kogoś mocno oszukałeś, pobiłeś, zdradziłeś, zapomnij o raju w sobie. Owszem, Bóg Ci wybaczył ale Twoja podświadomość nie a to ona Ci musi pozwolić na szczęście. Zostaje Ci życie nerwusa i szalony pęd żeby sobie kupić nowy TV, a potem lodówkę, potem pralkę, a potem… zawał, i przez kilkanaście lat zanim umrzesz na udar czy zawał, straszliwe poczucie że przegrałeś życie, zwierzęcy strach przed śmiercią, poczucie niespełnienia. No cóż, to Twój wybór był.

– Na czas doświadczania szczęścia wyłączanie pamięci. Można się tego nauczyć, ale jest to trudna sztuka, prawie niemożliwa. Ja znam inny sposób – ponieważ dokładnie sobie przypomniałem wiele swoich wcześniejszych żyć, wiem że wszystko jest ze sobą powiązane i ma sens. Mój żal nie trwa długo przez to kiedy zostanę źle potraktowany, czy oszukany, bowiem ze to tylko lekcje. Czemu to takie ważne?

Ci co dużo medytują czy stosują techniki relaksacyjne, wiedza o co chodzi. Gdy jesteś w stanie glębokiego relaksu albo szczęścia, wystarczy lekkie wspomnienie sytuacji gdy ktoś Cię obraził czy skrzywdził, i już koniec relaksu. Umysł natychmiast wskakuje do stanu czuwania a Ty czujesz się jak wyżęta szmata.

– Dobry stan zdrowia. Nic nie może boleć, być chore, palacz czy alkoholik może zapomnieć o doświadczaniu szczęścia. Naćpany umysł nie otwiera się całkiem, niestety, jest zamknięty. Bo alko i papierosy to taki wytłumiacz emocji, a żeby doznać szczęścia trzeba się otworzyć – nie po to palacz wciąga w płuca trujący i cuchnący dym żeby się otwierać, on chce się zamknąć na swoje uczucia które go bolą. Niezwykle ważne jest by aktywnie uprawiać jakiś sport, może to być nawet sex.

Mówią mi – nie masz dzieci, żony, jesteś bezrobotny, żal mi Ciebie, jesteś żałosny, głupi, pójdziesz do piekła, jak będziesz zdychał to nikt się Tobą nie zajmie bo nie masz dzieci, i jak będziesz umierać to będziesz wył ze strachu do księdza o których piszę ze to są marionetki własnego ego a nie żadni duchowi ludzie, a Pan Bóg mnie wypędzi z raju za pisanie artykułów w których wyśmiewam staruszka z brodą, którego podnieca tylko ból i cierpienie męczenników – i tym podobne wyrazy życzliwości po przeczytaniu moich artykułów. Mówią mi tak, pieklą się, szaleją we własnym wewnętrznie ogniu, a ja zamykam oczy, i znajduję się w raju, raju w którym nie ma nic ze świata – jest tylko blogi spokój, cisza, tryskająca wesołymi iskierkami radość, i te poczucie głębokiego szczęścia, które pulsuje w każdej komórce mojego ciała.

Tak, nie mam pracy ale często czuję że jestem najbogatszym człowiekiem na tej ziemi. Masz pieniądze? ja też je mogę mieć. A masz szczęście z życia? no właśnie. Ja mam znacznie więcej z życia, mimo że przez chorobę tkwię w domu. Tak, jestem od Ciebie znacznie bogatszy drogi czytelniku, i chętnie się dzielę tym co mam. Jestem bardzo hojny, i nie żałuję wam, szczodrze was obdzielam swoimi skarbami. Tak, jestem miliarderem 🙂

Głos antyfanów na temat metod terapeutycznych.

http://misiuniakoffana.blog.onet.pl/2,ID330598369,DA2008-07-19,index.html

http://misiuniakoffana.blog.onet.pl/2,ID330938471,DA2008-07-21,index.html

Przełomowe technologie

 

Nie wierzę w teorie spiskowe, mówiące o tym jakoby Tesla wynalazł silnik, który jest napędzany energią z atmosfery.

Minęło prawie 100 lat od tej pory, i ktoś by na to sam wpadł. Rozumiem że lobby nafciarskie operujące setkami miliardów dolarów może zlikwidować niemalże każdego naukowca na świecie, czy też przekupić, ale tych naukowców, szczególnie teraz w tak łatwym dostępie do wiedzy, jest bardzo wielu. A teraz do pryszczatych, co się śmieją z tych teorii mówiących że są grupy bardzo bogatych ludzi, które zlecają zabójstwa – wyobraź sobie mój młody wykształcony magistrze, że masz miliard dolarów dziennie na ropie, stać Cię na wszystko – masz władzę, piękne modelki na każde skinienie Twojego palca z poobgryzanym paznokciem, stać Cię na clearasil. I teraz pojawia się ktoś, kto wymyśla napęd na inne paliwo niż oferowane przez Ciebie, i tracisz wszystko – koniec z imprezkami, szacunkiem tych co szanują ludzi potężnych, pozycją społeczną, pięknymi kobietami.

Oddasz to wszystko? 🙂 byłeś kimś, wszyscy liczą się z Tobą, i teraz staniesz się dziadem, żebrakiem? czy też zapłacisz 100 tysięcy Euro żeby płatni mordercy zastrzelili naukowca? nie? nie zrobisz tego? rozumiem, masz dobre serce, ale wiedz ze Ci co mają władzę, nie oddadzą jej nigdy, i będą jej bronić za wszelką cenę. Poczytaj o mafii, o systemach totalitarnych – zasada władzy jest zawsze taka sama. Stać ich na zabójców, na przekupywanie polityków, stać ich na wszystko. Skoro przez kilkadziesiąt lat istnienia ZSSR ukryto śmierć w kaźni 60 milionów ludzi, to i można ukryć śmierć kilkudziesięciu naukowców, szczególnie że wyroki czy przekupstwa dokonywane są prawdopodobnie przez służby specjalne kilku państw które mają na ropie interes.

A więc uważam że wszystkich naukowców nie da się zabić czy przekupić, taki już jest świat i gdzieś by wypłynęła ta technologia – poza tym, są kraje gdzie ludzie z kręgów nafciarskich nie mają wstępu, np. Korea Północna czy Chiny, i tam rządy na pewno byłyby zainteresowane super wydajnymi napędami, z prostych względów – lepsze napędy, większa niezależność energetyczna ich Państwa, większe bogactwo i większa siła armii. A każdemu władcy na tym zależy, na armii która odgradza go od głodnych ofiar jego manii wielkości. Takich napędów nie mają, bo byśmy się na pewno o tym dowiedzieli, chociażby z internetu którego nie da się zagłuszyć. Z tego względu uważam bajanie o silnikach Tesli za niewiarygodne z mojego punktu widzenia, chociaż się mogę mylić.

Wunderwaffe – Antygrawitacja, nad którą pracowali naziści, i wynaleźli pojazdy latające vril. Dużo na ten temat czytałem, i osiągi tych pojazdów były tak oszałamiające, że 15 dysków by pokonało spokojnie kilkaset samolotów aliantów. To byłaby rzeź, do której jednak nie doszło, czemu? czemu do tej pory nikt tego nie robi? argumenty jak wyżej.

Wielu ludzi żyje w przekonaniu ze Niemcy mieli jakąś tajemną wiedzę. Owszem, w kilku miejscach byli znacznie do przodu w stosunku do aliantów – technologie rakietowe (pod koniec wojny 200 tysięcy ludzi w tym przemyśle pracowało), ale co z resztą? silniki czołgów mieli gorsze, na benzynę kiedy Rosjanie mieli aluminiowe diesle, w związku z czym jeździli na syntetycznej benzynie znacznie gorszej przez co się wszystko psuło i miało żenujące osiągi, musieli spawać wieże czołgów kiedy Ruscy i Amerykanie mieli jednolite, o programie nuklearnym nie wspomnę bo to wiadomo, radary znacznie gorsze dzięki czemu w 1943 zostali zaczęła się masakra u-bootow na Atlantyku. Mieli lepsze wykonanie, ale Alianci więcej i taniej produkowali, więc co z tego ze pantera załatwiała 5 T34, skoro na jedną panterę wypadało 50 T34 i 50 samobieżnych dział. Pantera – najlepszy czołg 2 wojny światowej – mało osób jednak wie, że Pantera bodajże po 1000km musiała jechać do Niemiec na wymianę silnika. Z Rosji 🙂 i jak się ma ich skuteczność do T34 który naprawiał na miejscu pijany Iwan? mimo wszystko opisy są wspaniałe, kiedy to czołgiści w shermanie w trakcie walk na froncie zachodnim, modląc się gwałtownie opróżniali swój organizm z produktów przemiany materii ze strachu, widząc panterę w gotowości bojowej.

Tym co Niemcy mieli najlepszego, byli fanatyczni żołnierze, bo to jest naród który kocha wykonywać rozkazy, i nie myśleć samemu, a zdają się na przywódcę. I tym Polacy się od nich różnią, bo ja widząc karabin wycelowany w siebie nie skoczę na niego, a ucieknę bo mam gdzieś dowódcę i wodza, a chcę po prostu żyć. Oni się rzucali na ten karabin. Kolega taty opowiadał jak pod koniec wojny młodzi Niemcy z własnej woli, obwieszeni granatami rzucali się pod czołgi Rosyjskie, to byli oczadziali ideologią kamikaze. Ich lotnicy, pilot myśliwic a najlepszy zestrzelił prawie 400 samolotów, pilot Ju 87 Stukasa, bombowca nurkującego, słynnego z tego że w pierwszych dniach wojny z Polską z rykiem syreny wywołującej panikę, podczepionej pod prawe skrzydło, atakował i mordował cywili uciekających z miasta, Hans Rudel ponad 500 czołgów Rosyjskich na froncie Wschodnim, któremu prawie na koniec wojny odstrzelili nogę i miesiąc później znowu wsiadł w samolot i rozwalał czołgi wroga a pod sam koniec wojny kiedy na niebie były tylko samoloty aliantów, razem z innymi wariatami wskoczyli w samoloty i kasowali shermany w swoich przestarzałych samolotach, mimo że walka nie miała już żadnego sensu, Niemcy były na kolanach. Czytałem ich biografię, np. ten od czołgów, zatopił lotem nurkowym krążownik marat i z opisu strzelca tylnego już pożegnali sie z życiem, a przeżyli fartem. Żelazna odwaga, a moim zdaniem lekkie szaleństwo. Facet po akcjach bojowych w trakcie których ja umarlbym ze strachu a on nawet nie mrugnął okiem, pił mleko, nie palił, nie przeklinał, był koleżeński, chodził wcześnie spać, bzykał tylko żonę, Niemkę, co samo w sobie jest wyrazem wielkiej odwagi.

Zderzak Łagiewki – super pochłaniacz energii. Ale nikt mi nie potrafił odpowiedzieć na proste pytanie – skoro z wielkiej prędkości samochód zatrzymuje się niemalże bez zniszczeń ponieważ zderzak pochłania energię kinetyczną zderzenia, co dzieje się z człowiekiem w aucie? nagłe zatrzymanie z prędkości 100km/h zrobi z człowieka w środku puree ziemniaczane i nie pomoże żadna poduszka powietrzna. Poza tym, spisek spiskiem ale jego zderzak byłby używany np przez wojsko do helikopterów, samolotów, czołgów, ile zastosowań, ile ofiar mniej – a nikt go nie stosuje.

To co mnie bardzo interesuje, nawet dziś o tym rozmawiałem z tatą inżynierem, i potwierdził mi że to jest genialne – o co chodzi? o silnik pneumatyczny znany od prawie 150 lat. Rewelacyjne rozwiązanie, którego jedynym minusem jest bardzo drogi pojemnik z włókna węglowego, żeby zniósł ciśnienie 20MPa, żelazne są strasznie cieżkie. Wiecie jakie to ciśnienie? takie jak na głębokości 2 km w oceanie. Takie ciśnienie zdusi Cię mocniej niż najbardziej toksyczna emocjonalnie Pani. W Hiszpanii powstała wielka fabryka, robią już te auta – poczytajcie sami

http://darmowa-energia.eko.org.pl/pliki/ekoauto/spr_pow.html

A teraz zasada działania silnika pneumatycznego

http://pl.wikipedia.org/wiki/Silnik_pneumatyczny

Mezalians

 

Mezaliansy udają się przeważnie w bajkach, i w kobiecych czasopismach dla otyłych Pań domu, które ze łzami w oczach czytają o młodym, bajecznie bogatym księciu, który zakochał się w 50 letniej kucharce, wzięli ślub i zabrał ją na Malediwy, gdzie żyją szczęśliwi.

Miłość jest niezwykłą rzadkością, a to co widzimy to zakochanie, czyli stan wręcz identyczny z upojeniem alkoholowym. Gdy jesteśmy pijani, nie zwracamy uwagi na to że nasz miś jest śmierdzącym leniem i flejtuchem, co w wolnym czasie pije piwo i ogląda tv, a książki kojarzą mu się jedynie z awaryjną podpałką do grilla. Albo że nasza piękna ukochana jest intelektualnym przedszkolakiem, który żyje tylko plotkami i serialami. Ale gdy opadnie z nas pijacka euforia, widzimy to i zaczyna się dramat, ten sam od wieków. Ale rozstać się jest już trudno, są dzieci, mieszkanie na kredyt, ułożone życie i wspólni znajomi.

Bogaty z biednym – jak mogą sie przyjaźnić? bardzo wątpliwe. taka relacja jest możliwa w sensie mentor, nauczyciel – uczeń, ale równi sobie przyjaciele? jeden na wakacje leci do Afryki zapolować na tygrysa, drugi siedzi w domu dłubie w nosie i strzela lepkimi kulkami w sufit, jeden w wolnym czasie imprezuje w najlepszych klubach z pięknymi szczupłymi dziewczynami, drugi jedyną rozrywką na którą go stać to gra komputerowa ze stadionu od Iwana i od czasu jakaś gruba dziewczyna z grzybicą pochwy. W którymś momencie biedny zacznie zazdrościć bogatemu, a bogaty nudzić się biednym i to jest proces w 99% nieunikniony.

Najbardziej znanym typem relacji tego typu, jest oczywiście relacja bogaty starszy facet, młoda piękna kobieta. Znacznie rzadziej biedny muskularny facet, i starsza Pani Biznesłomen.

Kobieta po studiach, i robotnik – dawniej to był problem, teraz kobiety po studiach zaocznych „marketing i zarządzanie” przypominają swoim intelektem tresowane goryle w Warszawskim zoo, więc ten problem przestał istnieć. Tak a propo, kobiety teraz w ogóle nie czytają, a czytanie właśnie rozwija wrażliwość i wyobraźnię. Tylko filmy, imprezy, albo seriale. O czym rozmawiać z taką Panią? Sam pamiętam – leżę na ławce z głową na kolanach byłej modelki, pięknej, wykształconej, mówię o filozofii, religiach, rozgaduję się, ludzie lubią mnie słuchać bo sensownie mówię, więc moja ex też słuchała, i pod koniec pytam czy rozumie, retorycznie oczywiście i tak aby spuentowac to i w sumie nie oczekiwałem odpowiedzi, a moja ex Pani mnie głaszcze po włosach i mówi „ale głupotki gadasz miś” – no tak, nic nie zrozumiała 🙂

I to jest przyczyną tego że się nudzę z Paniami po studiach, bo one po prostu niewiele umieją – wybaczcie ale analiza finansowa czy coś w tym stylu, to można się nauczyć dość szybko w pracy, a wiedza o życiu, o świecie, ludziach? uwielbiam gdy kobiety mnie pytają, a ja bardzo lubię zastanawiać się nad odpowiedziami. I jeszcze nie spotkałem Pani która by była dla mnie intelektualną partnerką – dlatego właśnie lubię kobiety koło 40 -tki, co najmniej po dwóch fakultetach, znające języki i podróżujące, znające świat. Uwielbiam nauczać ale sam też chcę się czego nauczyć. A co może mnie nauczyć miaucząca o dziecku i ślubie 25 latka?

Przyznam się wam, że mam jedną wadę która mi mocno doskwiera. Ponieważ kocham być słuchany, potrzebuję kobiety która będzie słuchać, a nie mówić. Z kobietami które uwielbiają mówić, nie mam szans na sympatię, i z tego zdaję sobie sprawę. Ale to żaden problem, ponieważ są Panie którym imponuje mój intelekt i lubią słuchać – problem w tym ze Panie to wykorzystują, i wtedy ja się szybko zakochuję. Jak godzinę się wygadam, popuszczę wodze fantazji to wtedy jestem tak napalony że jest bara bara, i kłopoty 🙂 wystarczy mężczyźnie połechtać ego, dać się wygadać, i już jest na pachnącej rybką uwięzi.

Tak, jestem trudny we współżyciu 🙂 jestem nerwowy, często agresywny, mam się za mądrzejszego, mam lekką manię wielkości, nie lubię słuchać innych. Ale, wiele Pań to lubi, bo to jest facet a nie kapeć, a pod rękę fajnie iść z żywym facetem co w razie czego ją obroni i złapie lubieżnie za tyłek niż z meduzą którą się steruje i którą się gardzi za jego słabość. Ja jak idę gdzieś z kobietą na mieście, lubię trzymać dłoń na jej pośladkach. Bo to są moje pośladki, a ja lubię dotykać swoje zabawki. Kobiety lubią czuć ze do kogoś nalezą, kogoś kto ma nad nimi dużą przewagę. Ja mam przewagę fizyczną bo jestem 87kg przypakowany silny byczek, intelektualnie miażdzę, duchowo szokuję, do tego nigdy w życiu nie pozwolę sobie wejść na głowę, i szybko pokazuję kto tu ma spodnie a kto spódnicę i kto tu rządzi. Paska w sypialni też nie oszczędzam na swojej kobiecie, ale tylko w sypialni i za jej zgodą 🙂 chyba ze coś nabroi, wtedy musi być kara, i po karze jestem zawsze bardzo czuły, gdy tulę do siebie pochlipującą Panią z bolącą pupą – to też robię za jej zgodą, ale albo to albo sie rozstajemy, wolny wybór. Do tego jestem uczciwy i wierny, a także tego samego bezwzględnie wymagam. Boże, jestem niesamowity 🙂

Większości Pań taki facet wydaje się koszmarem, nie można nim manipulować, kontrolować, oszukać czy obrazić bezkarnie, poznęcać się. Ale dla prawdziwych kobiet co lubią mieć wyzwanie, jestem ideałem. Szkoda tylko że te ideały mają koło 40 – tki, i nie mogą mieć ze mną dzieci, bo coś ostatnio mam ochotę zmajstrować sobie dzidziusia. Tzn mogą, ale jaki w tym sens, synuś będzie miał 18 lat, ja sexy dojrzały facet z brzuszkiem pod 50tkę a mamusia ponad 60 lat babcia o lasce. Za to młode dziewczyny szukają nadzianego faceta, i ja je rozumiem, ale ja raz ze nie jestem nadziany, a dwa, uważam że to jest pogardliwe gdy kobieta patrzy na mnie nie jak na kochanego mężczyznę, a jak na reproduktora co ma trysnąć, a potem płacić. W dobie przeludnienia ziemi, moja bezpłodna postawa jest szlachetna i godna podziwu, i ja się sam przeto podziwiam.

No ale dość robienia sobie PR.

Reasumując. Mezalians jest mitem. Ja sam np. preferuję tylko Panie które maja minimum ten sam status materialny co ja – czyli mieszkanie i samochód. To mnie upewnia że Pani spotyka się ze mną dla mnie a nie dla darmowego taxi i mieszkania. Poza tym lubię jak kobieta coś w życiu osiągnęła, a nie tylko liczy na faceta czy rodziców – to dla mnie bardzo ważne by coś wiedziała o życiu, bo ja także chcę się uczyć i podziwiam mądre kobiety. Mądra kobieta, a cóż to za idiom 🙂

No i widzicie, ciągle pisze o sobie. Jestem niegrzeczny 🙂

Mistrz vs Kleszcz

Ok. dwa tygodnie (półtora?) temu swędziała mnie lekko mała krostka, koloru z tego o pamiętam różowego. Nie zwróciłem na to uwagi.

Swędziało mnie, i jak któregoś dnia rzucam okiem na łydkę, a tam rumień. Byłem zamiast taty u pani dermatolog, rzuciła okiem z dwóch metrów i powiedziała że ugryzienie przez owada. Zapomniałem zapytać czy to kleszcz, ale później moja kochana ciocia, lekarka mi przez telefon powiedziała że Derm niekoniecznie musi się na tym znać, i żebym się oddał w fachowe, lekarskie dłonie.

Oddałem się w nie, na ostrym dyżurze na Szaserów, ale mnie odepchnęły brutalnie od siebie, mówiąc że nie mój rejon i trzeba by badania krwi robić na boreliozę, a to kosztuje. Od jutra będę więc chodził po lekarzach. Aha – ten lekarz z ostrego dyżuru powiedział mi, patrząc na mój rumień (jaki on tam mój 🙂 ) że nie można teraz rozstrzygnąć czy to dziabnął kleszcz czy jakiś inny, podły.

A z tego co wiem skoro nie ma w ranie kleszcza czyli ewentualnie wypadł, dają mocne antybiotyki na trzy tygodnie. Moja choroba którą mam, przy takiej kuracji sprawi że koniec ze mną, bo teraz jeszcze jakoś czasem dam radę z domu wyjść, po kuracji anty tyle czasu już nie wyjdę. Czy ktoś na podstawie zdjęć może mi coś doradzić? obawiam się ze do lekarza dostanę się za miesiąc. Na gastrologa czekałem półtora miesiąca. Do okulisty na ból oczu miesiąc się czeka. Do internisty trzeba 2, 3h rano czekać w wielkiej kolejce żeby się zapisać, w moim stanie zdrowie to niemożliwe.

Liczę na jakąś konkretną, intelektualna pomoc, i z góry za nią dziękuję.

Ania „Randki”

Z serii „wasze przemyślenia”

Randki

<title>Zaskakującą sprawą dla kogoś, kto nie zwykł chadzać na randki s</title><style type=”text/css”></style>

Zaskakującą sprawą dla kogoś, ktonie zwykł chadzać na randki są takie wyjścia, zaręczam. Możnazapoznać wielu ciekawych ludzi, przy czym ciekawych oznaczać możemilion różnych rzeczy, niekoniecznie pozytywnych, zacznijmyzatem od początku.

Jest sobie dziewczyna, młoda kobietapowiedzmy. Zakochała się wcześnie, w miłosnym widzie paręszczegółów przeoczyła, spędziła kilka lat z panem,nazwijmy go, Romeo i nagle bum, wielka burza, wielkie podzielenie,wielka wojna, wielki koniec. Ponieważ artykuł nie ma dotyczyćdepresji i nie chcemy w czytelnikach wywoływać myślidestrukcyjnych, tę część akurat ominiemy. Przejdziemy dokonkretów, czyli zachowamy się po męsku. Przejdziemy dorandek.

Owa dziewczyna nie wie, co to randkawłaściwie, więc wszystko przed nią. Problem polega na tym, żekażdy z mężczyzn w tym wieku wie już, czym dla niego jest takiespotkanie i czego się po nim spodziewa. Ale nie wolno się poddawać,w końcu życie się nie skończyło, a babcia mawiała ‘tegokwiatu to pół światu’. I z tego ‘pół światu’wyłania się kilku potencjalnych kandydatów, o którychponiżej.

Kandydat numer jeden jest bardzoromantycznym romantykiem. Jest misiem. Dziewczyna myśli sobie: tak!Tego potrzebuję! Po tym wszystkim trzeba mi misia! Będzie dla mniedobry. Kandydat jest na każde skinienie. Patrzy głęboko w oczy.Przy pierwszej nadarzającej się okazji już nie tylko patrzy woczy, ale i uruchamia ręce. No w końcu od czego je ma. Romantycznykandydat numer jeden ewidentnie gdyby mógł, zrobiłby jużto, co robią tak szybko tylko nieromantyczni mężczyźni, ciniedobrzy, którzy szukają na randkach jedynie uciechcielesnych. A fe. Kandydat numer jeden jest lepszy, niż oni. Jestinny. Dużo o tym mówi. Często z oburzeniem, ba!,obrzydzeniem wypowiada się na temat tych, którzy sekstraktują jak zabawę. Dziewczyna chyba nie docenia jego romantyzmu.Coraz gorzej znosi permanentne jego onanizowanie się własnąwyimaginowaną wyższością, jak również powroty z domu odmamy i prośby o rozpakowanie jego skarpetek oraz zrobienie makowca.Decyduje się na dramatyczny krok, zerwanie. Romantyk nie zamierzajednak rezygnować. Przywozi pod dom różę w dzień kobiet,jest przybity i nieszczęśliwy. Dziewczyna ma, rzecz jasna, wyrzutysumienia, bo po raz pierwszy jest w takiej sytuacji, ale zdaniazmienić nie zamierza. To nie to. Duma romantyka została urażona.Dwa miesiące później dziewczyna dowiaduje się, że jest‘łatwa’ i ‘szybko się kładzie’. Nie wiedziała, żegrzeczni romantycy mówią takie rzeczy, szczególnie, żenie mieli okazji tego sprawdzić. No cóż, duma…

Kandydat numer dwa jest starszy odpoprzedniego i po przejściach. Trochę nieszczęśliwy filozof.Dziewczyna po raz pierwszy w życiu jest zauroczona. Jest taki, jakbychciała… Jest dokładnie taki. Na pierwszą randkę przychodzi zogromnym bukietem frezji. Dziewczyna z wrażenia i zauroczenia niemoże wykrztusić słowa. Do diaska, akurat teraz! Akurat przy nim!Kiedy idzie obok on, taki on, jak miał być, kiedy ma oczy takiepiękne, taki jest cały… przez dwie godziny w herbaciarni, kolejnedwie spaceru, dziewczyna myśli tylko o tym, kiedy ją weźmie zarękę… no kiedy w końcu! W końcu, w końcu! Stoją na starymmieście i pięknie się całują, dlaczego to nie może trwaćwiecznie? On ma takie usta boskie, taki cały jest, jak miał być, oboże obejmuje ją, potem jedną ręką dotyka jej policzka i ciąglecałuje… nikt jej nigdy tak nie całował, choć się przecieżgłośno do tego nie przyzna. Nigdy tak natychmiast nie uniosła sięnad ziemię… w sekundę… Jest kwiecień, późny wieczór,Stare Miasto i nie obchodzi ich nic więcej. Ona zasypia czującjeszcze jego zapach i usta na swoich ustach… Któregoś dniakandydat numer dwa po prostu milczy. Cisza. Ona ma się domyślić,że to już, po wszystkim. Domyśla się. Płacze dwa dni. Ze smutkui z radości. Że pierwszy raz od roku nie płacze za kimś, z kimbyła kiedyś, a za kimś innym. I że była w ogóle w staniecoś takiego poczuć, a myślała, że już nigdy… Po dwóchmiesiącach kandydat numer dwa odzywa się, zdrabnia pięknie jejimię i przeprasza. Mówi jej, że jest niesamowita. Onazastanawia się, które z nich jest bardziej niesamowite…

Kandydat numer trzy jest młodymmężczyzną poznanym za pomocą internetu, który wydaje siębyć interesujący. Dużo pisze do dziewczyny. Mówi jejdobranoc. Potem dzień dobry. Dziewczyna zaczyna powoli zauważać,że to taka norma, taki kod, to takie miłe, romantyczne, powiedziećkomuś dobranoc… Kandydat adoruje dziewczynę. Gdyby miała więcejdoświadczenia, może domyśliłaby się, co do niej mówi, alenie wie. Umawiają się w miłym miejscu o godzinie 20. Kandydatnumer trzy jest świetnym facetem, ale kompletnie nie dla niej. Alboinaczej, dla niej, ale za jakieś 5 lat. Mimo to, ta randka okazujesię być jedną z najlepszych, jakie się jej przytrafiły.Rozmawiają godzinami, śmieją się, nie mogą się nagadać, wmiędzyczasie pojąc się sowicie winem(ona) i piwem orazwhiskey(on). Opowiadają sobie swoje randkowe historie i umierają ześmiechu. Jej kręci się już trochę w głowie. Kiedy do niejpodchodzi jakiś pijany pan celem podrywu, on obejmuje ją ramieniem,dając do zrozumienia, że jest jego. Wychodzą. Kandydat pyta, czypojadą do niego, ona śmiejąc się (wino, wino…) odpowiada, żenie. Kandydat nalega, ona mówi, że nie. Odprowadza ją domiejsca jej noclegu i urażony odchodzi, jest godzina 3:30 rano. Ogodzinie 7 ona dostaje sms: Jak się czujesz? Ja wczoraj jeszcze nieskończyłem imprezy, dopiero kładę się spać. Ona pyta więc:ojej, a co robiłeś, poszedłeś gdzieś jeszcze? Na co on,szczerząc zapewne zęby z radości mści się pisząc: nie,koleżanka wpadła po imprezie z butelką wina. Ona kiwa głową zniedowierzaniem i idzie spać dalej. Gdyby chciała być na miejscutej koleżanki, byłaby. Skoro nie chciała, to nie będziezazdrosna… ale kandydat tego nie przemyślał. Potem ciągle raczyją opowieściami o koleżankach, jednocześnie raz na jakiś czasproponując, czy nie chciałaby kiedyś przejechać się z nim jegowypasionym samochodem. Zapewne rzadko słyszy „nie”. Jestprzystojny, wygadany, jeździ kabrioletem, a płacąc za drinkawyciąga z kieszeni plik pieniędzy. To wszystko nie składa się jakwidać na kobiece „nie”. Dziewczyna mimo to darzy go sympatią, akontakt pozostaje. Przynajmniej jest szczery. A, że duma…? No cóż,mężczyzna…

W międzyczasie gdzieś pojawia siękandydat numer cztery, który jest kompletną pomyłką.Dziewczyna po przemyśleniu tego po jakimś czasie stwierdza, żechyba po prostu czuła się bardzo samotna. Kandydat ma syna, któregochce z nią zapoznać po pierwszej randce. Ona trochę się dziwi.Kandydat ma też świra, przebiera się za żołnierza i biega wczasie rekonstrukcji, siedzi całymi dniami w bunkrach, a nocamipracuje fizycznie. Kandydat chce, aby przesyłać mu nieprzyzwoitezdjęcia i ewidentnie również ma plan nie odbiegającyspecjalnie od planu innych kandydatów. Znajomość kończysię, kiedy kandydat dzwoni do niej kompletnie pijany, mówidziwne rzeczy, w tym coś o posiekaniu jej siekierą. Dziewczyna matendencję do interesowania się ciekawymi ludźmi, to jednak trochęją przerosło.

Kandydat numer pięć jest równieżbardzo romantyczny. I bardzo zakochany. Praktycznie od samegopoznania planuje dziewczynie życie. Jest smutny i urażony, kiedy tawspomina, że dla niej to trochę za wcześnie. Obmyśla już, jakzamieszkają razem, jedno mieszkanie wynajmą i będą czerpać zezwiązku finansowe korzyści. Ona jest zachwycona, o niczym innym niemarzy. Nie jest zakochana, ale jakoś mu ufa, dużo rozmawiają.Kandydat chce z nią być, chce jej pomagać, opiekować się, jestzakochany, przesyła dziesiątki, setki smsów, dzwoni,przyjeżdża, odwozi ją do pracy, przychodzi w przerwach zobaczyćsię z nią. Dużo mówi o swojej dorosłości, toteż szokujedziewczynę mówiąc, że rano nie pojedzie z nią do pracy, bomusi wyjść od niej o 4, żeby rodzice nie wiedzieli, że go niebyło… Z nad morza przywozi jej muszelki. Pech chce, że dziewczynadowiaduje się, że jest dość poważnie chora. Tego wieczora i nocyon jest zdziwiony, że jest jakaś nieswoja, jakaś jakby inna. Nierozumie dlaczego, nie odpowiada mu to. Następnego dnia pisze jej, żeodkrył, że musi żyć z dnia na dzień i nic nie planować. Żetyle ma zajęć, tyle do zrobienia w życiu. Dziewczyna płacze. Niedlatego, że była zakochana. Nie dlatego, że czegoś od niegooczekiwała. Sama miała w planach poprosić, żeby dali sobie trochęczasu, żeby nie czuł się zobowiązany w związku z chorobą.Uprzedził ją, zwinny życiowo chłopak. Więc płacze ze smutku, żezawiódł zaufanie, ot tak. A niczego od niego nie chciała.

Dziewczyna cieszy się, mimo wszystko,że ich poznała.

Każdy człowiek to wszechświat. Każdyczłowiek to historia. Każdy człowiek to lekcja.

Miłość

 

Ludzie uważają miłość za motylki w brzuchu, silną chęć przebywania z wybrana osoba, euforię.

Gdy się sobie przyjrzysz w stanie zakochania, zaobserwujesz że te uczucia czujesz w brzuchu, zauważyłeś? siedzisz teraz? nie? to usiądź, proszę, bo zaboli to co powiem.

To co czujesz, to wcale nie miłość. To nic więcej jak genetyczny mechanizm żebyś spłodził dzieci. To dlatego czujesz że chcesz cały czas być z wybraną osobą, przytulać do niej, kupować prezenty i mówić wierszem. Miliony ludzi z grozą wspominają te chwile, zastanawiają się gdzie podziały się te wspaniałe chwile gdy patrzą na grubą, wstrętną, wiecznie niezadowolona małżonkę i tłuste, beszczelne dzieci. Miliony ludzi marzą o zakochaniu, i jest to marzenie jakościowo stojące na równi z pragnieniem upicia się. Gdy upijesz się hamulce puszczają, i opanowuje Cię euforia. Ale mija jakiś czas, i budzisz się z potwornym bólem głowy. Dokładnie tak samo dzieje się ze związkiem. Jest etap euforii, pijackiego szczęścia i wywracania się na prostej drodze, i nieuchronnie musi przyjść etap kaca, wymiotów, biegunek.

Jest od tego wyjątek, który potwierdza regułę. Dwoje ludzi poznaje się na wakacjach, i rozstają się w trakcie zakochania, płaczą, tulą się, przysięgają że natychmiast jak będą mogli się spotkają. Gdy się nie spotkaja, obie strony marzą do końca życia jak było cudownie, myśląc naiwnie że byłoby nadal tak cudownie. Można to zauważyć u ludzi którzy nie szanują swoich partnerów, ponieważ po tym jak minął stan zakochania, nagle widzą że partner się poci, pierdzi, ma swoje wady i przyzwyczajenia. Wtedy marzą w jakim by teraz nie byli raju z tamtą osobą sprzed lat.

Ale mylą się. W tej aktualnej osobie którą nienawidzą, też byli zakochani. Tyle ze przyszedł kac – w tamtej rozstali sie w początkowej fazie upojenia alkoholowego, i nie doszło do kaca – ale gdyby byli razem, na pewno by doszło.

My ludzie, jesteśmy bezwzględnie miotani instynktami. Dla nich nie liczy się nasze szczęście, nasze wyzwolenie duchowe, poczucie spełnienia – liczy się tylko przedłużenie gatunku. Gdy już się zreprodukujesz, możesz umrzeć, zachorować, nieważne. Nie liczysz się – I Twoje dziecko gdy dorośnie tez się nie liczy – ma też zostać reproduktorem, zakochać się, spłodzić potomka a to że później całe życie będzie się męczyło z partnerem związane wszelkimi możliwymi społecznymi więzami, nikogo nie interesuje. Chcesz dla swojego dziecka dobrze, żeby było szczęśliwe, a robisz z niego nieszczęśliwego kalekę. Nie pomyślałeś o tym, prawda?

To co napiszę, docenią ludzie dojrzalsi – gdy jesteś młody, gardzisz starszymi że się sprzedali, zaharowują w pracy, są zgredkami i nie kumają o co biega. Ale oto mija czas, i zostajesz wciągnięty w brutalną społeczna grę, i zaczynasz kumać o co biega – darujmy sobie wszelkie analizy, zawsze chodzi o pieniądze. One wyznaczają Twoją atrakcyjność u partnerów, Twoją siłę przebicia i to jak jesteś postrzegany. Nie mija wiele czasu, i zauważasz ze stałeś się takim samym niewolnikiem jak Twoi rodzice którymi pogardzałeś, że w pogoni za pieniędzmi i karierą sprzedałeś siebie – już czujesz ze przegrałeś, że jesteś w grze i nie możesz się z niej wypisać. Gdy z niej zrezygnujesz stracisz wszystko co masz, co uważasz za wartościowe i co jest sensem Twojego życia – stracisz fałszywych znajomych, kobietę która jest z Tobą bo zarabiasz pieniądze czy też mężczyznę którego interesuje tylko Twoje ciało, nadęte rozmowy, przechwalanie się, i wieczna konkurencja i mordercza walka o to, kto ma większy TV czy droższy samochód. A nad tym całym cuchnącym bagienkiem, fałszywy uśmiech.

Smile – uśmiechaj się, zawsze i wszędzie nawet gdy w środku gotuje sie w Tobie, bądź cool, tak trzeba – oto Twój świat. Widząc to, a także widząc małą istotkę, Twoje dziecko, chcesz by ono żyło inaczej niż Ty, żeby nie wdepnęło w te guano w które wdepnąłes Ty, Twoi rodzice i ich rodzice, chcesz by było szczęśliwe, prawda? ale mija 25 lat, i historia sie powtarza. Gdy podrośnie, będzie gardziło Tobą ze sprzedałeś się dla kasy, i samo się za nią sprzeda gdy zobaczy że w swojej grupie liczy się tylko ten co ma nowa komórkę i pieniądze na sponsorowanie swojej dziewczyny. Twoje dziecko będzie tak samo nieszczęśliwe jak Ty, i spłodzi tak samo nieszczęśliwe dziecko jak ono samo i Ty. Te problemy będą inne, będą dotyczyły innych dziedzin, miały inna nazwę – jednak cierpienie i niespełnienie będzie zawsze to samo, niezależnie jaka będzie ich przyczyna.

Prawdziwa miłość jest odczuwana w sercu. To cicha radość, i co najważniejsze –  miłość po prostu w Tobie jest. Nie musisz kogoś kochać, możesz ją mieć w sobie, jako uczucie, pewien stan ducha, i się nią rozkoszować. To dlatego cały świat, politycy, kapłani, wszelkie religie i autorytety chcą Ci to zabrać. Gdy czujesz w sobie miłość, nie musisz się zakochiwać, płodzić dzieci, iść na wojnę, podlizywać się Bogu wpłacając pieniądze Panom w czerni licząc na dobrą miejscówkę w raju. Jesteś władcą, jesteś niezależny od innych ludzi, nie musisz już u nich zebrać o rzekomą miłość i zainteresowanie. I wtedy się dzieje dziwna rzecz, bo wszyscy lgną do Ciebie. Akceptujesz ludzi takimi jakimi są, nie chcesz ich zmieniać, nawracać. Masz w sobie miłość, a to oznacza ze masz w sobie wszystko. Całe życie staje się tylko zabawą, przestaje być morderczym wysiłkiem o dominację, o kobietę, o pieniądze. Uda sie? fajnie. Nie uda się? też fajnie.

Jak zdominować takiego człowieka? jak go rozkochać w sobie? jak nim manipulować i go kontrolować? jak go oszukać? co mogę dać człowiekowi który ma wszystko? nie da się. Z drugiej strony ludzie go lubią, bo dobrze się przy nim czują, bez presji, uspokajają się, i sami zaczynają czuć tą miłość którą on promieniuje, zmieniają się. I taka jest właśnie siła przykładu – Ci co nie mają miłości w sobie nauczają ludzi o niej, a ludzie brzydzą się tego, bo słyszą o miłości a czują presje, niechęć, żądzę pieniędzy, często nienawiść nauczyciela miłości. Gdy nie chcesz zmieniać ludzi, oni zaczynają się zmieniać. Oto tajemnica nauczania.

Dlatego tacy ludzie są bezlitośnie tępieni przez władców tej ziemi, czyli religie i systemy polityczne, zawsze z daleka, bo z bliska by się zmienili pod wpływem tego człowieka. Im są potrzebne małpy a nie ludzie którzy kochają siebie. Bo tylko małpą da się sterować. Tak, spotkałem kiedyś takiego człowieka. Miłość w jego bliskości była niesamowita. Zapalała się w sercu jak ogień, i spalała całe ciało w rozkoszy która jest nieporównywalna do niczego innego. Można było siedzieć godzinami, i się nią rozkoszować. Nudne? nie, tak Ci się tylko wydaje.

Wyobraź sobie – Gdy jesteś wiele godzin na mrozie, trzęsiesz się z głodu i wychłodzenia, jesteś w rozpaczy bo sie zgubiłeś w mrocznym lesie, i nagle spotykasz wielkie ognisko, siadasz, grzeje cudownie, przyjacielsko nastawieni dobrzy ludzie dają Ci pyszne ciepłe jedzenie, i kubek gorącej herbaty z cytryną, a potem kilka kieliszków żołądkowej gorzkiej – wesoło sobie śpiewacie a ogień huczy i wesoło strzela, a obok pada śnieg i szaleje wichura, wszelkie problemy ulatują jak pyłki kurzu które wznoszą się w silnym przeciągu, a Ty jesteś odprężony, radosny i wesoły – czy uznasz to za nudne? obciachowe? czy może będziesz przy tym ognisku sie tym rozkoszował? no właśnie. Oto jest miłość.

Biblia mówi o Jezusie który rzekomo kazał apostołom iść i nieść miłość. To nieprawda. Powiem wam co wtedy miał na myśli Jezus – miejcie w sobie miłość, i idźcie na wycieczkę – oto wola Boga. Niech jeden idzie w prawo, drugi w lewo, a trzeci gdzie zechce. Gdzie nie pójdziecie zaniesiecie to, co macie w sobie. Jeśli apostoł by nie kochał siebie, to co by zaniósł? śmierdzące sandały?

Pytacie mnie, po co w życiu są te straszne chwile, depresje, rozpacz po odejściu partnera, po śmierci bliskich, bieda, nieszczęścia, choroby – a ja wam mówię – przestańcie być żebrakami, nie żebrajcie o miłość manipulacjami, pieniędzmi, sami pokochajcie siebie, i obserwujcie jak ten piękny kwiat w was rośnie, puszcza pąki, kwitnieje i rozpuszcza wokół siebie piękny zapach. Żyjcie w świecie, zarabiajcie pieniądze, awansujcie, to jest dobre i tak właśnie chce Bóg, ale niech wasza uwaga i cała koncentracja będzie zawsze w sercu, w tej słodkiej miłości która pulsuje w was – oto ostateczne szczęście, zbawienie.

Możesz mieć wszystko, a jak nie masz w sercu miłości, nic nie masz. Możesz nie mieć nic, a mieć w sercu miłość i być szczęśliwy. Możesz i powinieneś mieć bogactwa, i mieć miłość w sercu. Mieć bogactwa, korzystać z nich dla przyjemności, a jednocześnie nie być do nich chorobliwie przywiązanym. Pieniądze raz są raz ich nie ma, jest przypływ i odpływ. Partnerzy są, by za chwilę odejść, dzieci są, później odchodzą, a my zawsze jesteśmy sami ze sobą, i z tym co mamy w sobie.

Co masz w sobie? czy zgorzknienie, nienawiść, chęć zemsty? czy też miłość która pielęgnujesz i czule podlewasz każdego dnia? Gdy kochasz siebie, nie jest ważne czy żyjesz, czy umarłeś, liczy się tylko ten stan.

Uprzedzę Twoje pytanie – miłość jest obciachowa, kojarzy nam sie z zapłakanymi kobietami. Mężczyzna nie może mieć miłości, bo będzie niemęski – a kto będzie wiedział że to masz? masz coś w  sobie, nikt tego nie musi widzieć. To Twój skarb, i nie musisz się go wstydzić. Bądź jaki byłeś, nie zmieniaj się, i ciesz przebywaniem w miłości, swojej miłości. To będzie taka mała tajemnica między mną, a Tobą.
 

A teraz spójrz na siebie, w lustrze – glęboko w oczy, i powiedz – kocham Cię, jesteś wspaniały, jesteś mądry, jesteś przystojny, jesteś niesamowity, jedyny w świecie. Poczuj się wyjątkowo sam ze sobą. Ja uważam, że należy Ci się to od życia, żebyś trochę się tu pobawił, zaszalał, poczuł coś niesamowitego, ekscytującego. Ja, Jezus, Budda, Allah, my wszyscy uważamy że zasługujesz na to – więc śmiało, bierz co Twoje.

Życie to fala

 

Nie wiem czy zauważyliście, ale często w swoich artykułach używam słów odnoszących się do oceanu, fal.

Robię to z prostego względu, bo i sam jestem prosty – kocham ocean, marzę o nim, tęsknię – ale co to właściwie jest ten ocean? to woda w dziurze, tylko w skali makro, nic więcej. I właśnie te monstrualne masy wody popychane wiatrem budzą mój podziw, jestem tym majestatycznym w swej grozie zjawiskiem urzeczony. Do tego dochodzi oceaniczna cisza – chlupocze woda? tak, ale powtarzający się ciągle bodziec jest przez nas mózg wykasowywany ze świadomości. Gdy Twoja żona gdera, po jakimś czasie przyzwyczajasz się, i czytasz z zachwytem spokojnie mojego bloga a ona coś tam sobie gada o odpowiedzialności, pieniądzach i małym penisie, a do Ciebie to nie dociera, tylko kiwasz głową z przyklejonym uśmiechem udając ze słuchasz. Gdyby nie ten mechanizm wytłumiania stałych bodźców, rasa ludzka by nie przetrwała, bo zamiast polowań na mamuty byłyby masowe rzezie Pań. A więc cisza, piękne niebo, i to co większość z nas, wychowana na ograniczonych przestrzeniach, często w blokowiskach – nieograniczoność, wyzwolenie które kojarzymy z czymś duchowym, mistycznym. Ocean czy morze, to także głębia a głębia to wysokość i u wielu ludzi z lękiem wysokości, w tym i u mnie, powoduje przyjemny zawrót głowy.

Pamiętam jak byłem nad morzem parę lat temu, wszedłem do wody i idzie na mnie fala, ogromna! więc przyjąłem pozycję mistrza, czyli stanąłem do niej tyłem i zamknąłem oczy. Bylem tym tak przestraszony i zafascynowany, że przestałem wciągać brzuch i napinać mięśnie przed Paniami pływającymi niedaleko mnie.  Przy dużej fali jesteśmy bezbronni, jesteśmy pyłkiem na wietrze, anorektyczną mrówką na mityngu anonimowych grubasów. Niektórzy ludzie takich doznań doświadczają w górach – wielkie przestrzenie, wysokość czyli bycie ponad tym wszystkim, pustka, cisza. Dla mnie osobiście, bycie nad morzem to wielka przyjemność. Zawsze jeździłem nad nie w zimę, zero ludzi, śnieg, zawieja, huk fal i tylko ja, sam jeden, w Międzyzdrojach.

To było piękne. Wstawałem tak by się porządnie wyspać, później śniadanie, i na cały dzień szedłem brzegiem morza. Po prawicy mej był rezerwat z zakazem wspinania się, więc się na niego wspinałem, piękny las, wysokie drzewa, głucha cisza i mrok bo drzewa nie przepuszczały światła. Gdy się nachodziłem po lesie, schodziłem na dół i łaziłem brzegiem morza. Raz mnie coś goniło, chyba dzik ale wolałem nie sprawdzać i uciekłem na drzewo. Wracałem wieczorem, wykończony ale naprawdę szczęśliwy, spełniony. Po takim wyjeździe nabierałem takiej duchowej krzepy, że przez miesiąc mogłem patrzeć bez odruchu wymiotnego na moją szefową. Co ciekawe, wtedy byłem palaczem i miałem ok 4 – 6 zapaleń oskrzeli rocznie które mnie rozkładały, i brałem antybiotyki. Nad morzem było zimno, przenikliwy wiatr, jedna sesja dzienna to półtorej paczki papierosów i dwie warki strong, często po piwie czułem sie rozgrzany więc zdejmowałem ciuchy i spocony sobie biegałem i rzucałem śnieżkami – i nic, nawet kataru. Kondycja jak żelazo. Tak, to było jedno z najpiękniejszych doznań w moim życiu – ja sam, padał gęsty śnieg, lekki przyjemny mrozek, wiał lekki wiatr, ogłuszający huk fal, a ja tańczyłem sobie w tej śnieżycy – wtedy czułem się naprawdę spełniony, i przeżyłem coś w stylu bardzo głębokiego katharsis. Ocean może oczyścić najtwardsze serce, zmusić je by zapłakało nad swoimi grzechami, i napełnić po sprawiedliwej pokucie szczęściem i ciszą.

Ale wróćmy do tych fal moi drodzy. Niektórzy boją się kochać, gdyż człowiek zakochany staje się zależny na wpływ innego człowieka. Danie takiej władzy innemu człowiekowi to wielkie ryzyko. A czego szuka człowiek w religiach, ubezpieczeniach, w systemie państwowym? bezpieczeństwa i pewności. Kochając wystawia się na ryzyko.

Cały problem polega jednak na tym, że w życiu nie można być niczego pewnym. Owszem, są ludzie którzy nauczają praw duchowych, ja należę do tych ludzi – ale prawa duchowe działają sinusoidalnie, czyli raz działają, a raz nie – może inaczej – one są niezmienne, ale my jesteśmy zmienni. To tak jakby prawo było szklanką wody, a my pożarem. Jeden jest maleńkim ogniem, drugi się ledwo żarzy a kolejny wielkim ogniskiem. Wiadomo że prawa duchowe są niezmienne, ale na każdego inaczej zadziałają tak jak szklanka wody inaczej zadziała na płomyk zapałki, a inaczej na ognisko.

W Polsce i na świecie, jest wiele grup które się tym zajmują, a z wielu z nich zostałem brutalnie wypędzony jako opętany, szalony, chory z nienawiści itd itp. Czemu? otóż zadawałem pytania, a ludzie tworzący idee nienawidzą pytań. Czemu? ponieważ prawie każda idea jest zmyślona. Wiele razy pytałem ludzi zajmujących się duchowością, czemu mówią o bogactwie a każdy z nich klepie biedę? czemu mówią o Boskiej mocy która uzdrawia, a sami idą do szpitala na zabiegi? wszystkie te pytania były zawsze kwitowane tym że nic nie rozumiem, albo że będą się za mnie modlić. Gdy dodawałem ze lepiej sie pomódlcie za siebie, bo coś kiepsko z tymi waszymi modlitwami i nic wam nie działa, wpadali w agresję. Ot, Polscy mistrzowie duchowi.

Te fenomeny istnieją – widziałem je na własne oczy u pewnego staruszka który mi wtedy powiedział wiele rzeczy o mnie i mojej przyszłości, o świecie i o tym jak powinienem żyć. I zniknął z mojego życia. Kim był? nie wiem, ale się domyślam.

Zawsze mnie rozśmieszała naiwność ludzka. Ktoś powiedział że na zesłaniu na Syberii jadł krowie kupy, i dzięki temu przeżył w zdrowiu. I teraz podnieceni wizją korzyści ludzie sami zaczynają jeść krowie kupy, ale oprócz rozstroju żołądka nic nie osiągają. Gdzie jest haczyk? ano w tym że nie podają ile ludzi jadło te kupy i ile miało te opisane super efekty. A prawda? prawda jest taka, ze ten człowiek miał tak silny organizm że jedząc nawet moje własne poprzypalane obiady (co jest wyuzdaną perwersją), też by przeżył. Na wsi gdzie mam działkę był znany facet, co żył 105 lat i całe życie pił i palił, ale to tak że w rowie leżał nieprzytomny. Umarł ze starości w łóżku a całe życie był zdrowy jak koń – a teraz się naiwni cieszą że alkohol i papierosy wydłużają życie.

Szukasz pewności, ale jej nie znajdziesz. Możesz umrzeć za kilka godzin, wiesz? a więc nie szukaj bezpieczeństwa bo go nie znajdziesz, zdaj się na życie – życie to fala, daj się jej ponieść, nie walcz z nią. Nie wiesz jaka ta fala będzie, czy delikatna, czy taka co porwie Cię i pożre – i to jest właśnie fascynujące. Możesz też nie zgodzić się z moja filozofią życia, i walczyć z falą – gdy wielka fala będzie pędzić na Ciebie, możesz jej grozić, straszyć kolegami – brodatymi informatykami z nadwagą, prokuraturą – Panie będą wyzywać ją od pustych egoistycznych gnojków, nieodpowiedzialnych, niedojrzałych emocjonalnie – ale co to da?

Jeśli boisz się kochać, daj się porwać fali – zakochaj się. Najwyżej fala rzuci Cię na rafę koralową, i trochę porani, ale przynajmniej gdy będziesz już stara, brzydka, z pomarszczonymi cyckami na kolanach, będziesz miała świadomość że spróbowałaś – w innym wypadku będziesz się gryzła i żałowała że nie dałaś sobie szansy na miłość, na szczęście, bogactwo – ryzykuj, żyj! weź głęboki oddech, zachłyśnij sie życiem – i żyj!

Tyle piękna jest do zobaczenia, poczucia, rozkoszowania się – ileż zachwytu, ileż wzruszeń! – lot samolotem przy zachodzie słońca, nurkowanie, żeglowanie z przyjaciółmi, jazda na snowboardzie, sex z wieloma partnerkami, tyle radości, tyle przyjemności – warto żyć!

No to sobie porozmawialiśmy wieczorową porą – idę zrobić bardzo przyjemną rzecz – zawinę sie w pachnącą niebieską kołdrę, przytulę do poduszki i lekko pochrapując… zasnę 🙂

Poranne przemyślenia

 

Za chwilę jadę do dermatologa.

Coś mnie ugryzło w łydkę, i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na pająka. Moja przyjaciółka która widziała ten wielki wiśniowy siniak, z ropną gulką na wierzchu, dumnie sterczącą niczym sutek czytelniczki podnieconej nowym artykułem mistrza, stwierdziła autorytatywnie że to pająk.  W pierwszej chwili oskarżyłem ją że zazdrości pająkowi tego, że ma mnie codziennie tylko dla siebie, i dlatego go oczernia i rzuca fałszywe oskarżenia, ale po chwili skonstatowałem że może ma rację.

I bardzo mnie to zasmuciło, bo ja z moim pająkiem żyjemy sobie w zgodzie. Straszył mnie trzy lata temu, straszył dwa lata temu, straszył rok temu, a teraz to pewnie jego pra pra wnuki mnie straszą, a ja jestem wierny naszemu przymierzu. Pająk łapie muchy i komary, a ja mu daję spokój pod warunkiem żeby nie pokazywał mi się, bo ma groźny wygląd. To jest nasza niepisana umowa. Ale może to nie on? a nawet jak on, wybaczę mu. Wstyd mi, a jak to nie on, i ja go oskarżam, niewinnego? ja uważam, że w mieszkaniu powinien być pająk. Dom bez pająka, to jak mądra kobieta, dziwactwo.

No nic, lekarz powie mi prawdę. A jak powie że pająk, to sobie wytłumaczę ze się nie zna na robocie i po problemie.

Wiecie że nie jem mięsa, ale jem ryby. Niby to i to jest mięsem, ale spójrzcie w oczy ryby, a spójrzcie w oczy świni – widzicie róźnicę? ja widzę. Ale wczoraj czytałem nowa książkę Stephena Kinga, „bezsenność” Zasmuciła mnie. Mistrz pióra osłabł wyraźnie, a tych czułości nie da się czytać. Panie Stefanie, w imieniu wszystkich Pana i moich fanów, prosimy o więcej ikry. Niech wrócą czasy „miasteczka Salem”, kiedy to przez pięć lat bałem się wystawić nogę spod kołdry że chwyci mnie za nią wampir. Lecz cóż to musialby być za wampir moi drodzy, żeby wsadzać do ust moją spoconą stopę – chyba sadomasochista.

Ale wróćmy do sedna – czytałem plastyczny opis, jak chłopiec złapał suma i wziął go w dłoń, i pociągnął za haczyk i nagle coś drgnęło i zachlupotało, i wyrwał mu wnętrzności, a mały sumek zaczął się rzucać w mękach. I powiem wam, że się zmusiłem do zjedzenia ryby. Ale muszę jeść mięso, dużo ćwiczę i muszę mieć power. Ale czemu kosztem cierpienia innych żywych zwierząt?bardzo mnie to boli, ale jaki mam wybór? gdybym mieszkał w ciepłych krajach, miałbym wiele potraw. Ale w Polsce, co mam jeść w zimę? soja jest ok ale cieżkostrawna, i się po niej pierdzi. Wielu owoców nie mogę jeść z powodu mojej choroby. Co wiec robić?

Czemu żebym jadł, muszę dawać cierpienie innym? czemu ta ryba ma odejść w męczarniach żebym ja mógł się najeść? chyba zrezygnuję z ryb. Muszę to dokładnie sobie przemyśleć.

Tak sobie myślę o kobietach. Kocham ich ciała, seks z nimi, ale mnie nudzą, bawią, śmieszą. Nic na to nie poradzę. Tylko ubrania, wygląd, „jak mnie widzą”, i olbrzymi materializm, pustka i nicość przykryte pudrem. Jeszcze nie spotkałem kobiety z która by mi się rozmawiało logicznie, zawsze tylko emocje, i przepraszam, ale zwyczajna chciwość i głupota. Te podchody, flirty, to wszystko jest śmieszne. Wyuczona gra w społeczeństwie, z której nie umieją wyjść, a ja ze swojej – umiem wyjść. Dlatego ciężko mi znaleźć partnerkę która wraz ze mną by się rozwijała. Wszystkie Panie które znam umieją rozmawiać tylko o związkach. Narządy wewnętrzne mi całe skaczą z góry na dół, jak widzę kolejną wiadomość na gg czy na mailu, i pytanie „czy uważasz że miłość istnieje?” albo inne, pytanie „czy przyjaźń między kobieta a mężczyzną istnieje?”.

A co mnie to obchodzi? życie ucieka, jest nietrwale, a te tylko o związkach dzieciach i reprodukcji. Ludzie, związki i dzieci to nie wszystko, a zrozumiecie to z płaczem jak przyjdzie starość. Szkoda ze tego nie rozumiecie, ale zrozumiecie. Tylko że wtedy będzie za późno. Wszystko podporządkowane celowi genetycznemu. A jest przecież oprócz tego zwiedzanie świata, poznawanie siebie, doznawanie rozkoszy swoich ciał, modlitwa, poznawanie Boga. Świat to nie tylko potomstwo związki i harleqiny. Tak kochani, uważam kobiety za nudziary. Pewnie gdzieś tam daleko, hen za górami i lasami jest jakaś mądra kobieta, ale ja jej jeszcze nie spotkałem.

Bieg przez sieć

Z serii „wasze przemyślenia”

Anita

Nie zadomowiłam się w internetowym świecie ,nic  co chce mi przekazać rozmówca nie jest pewne .Nawet to ze On to właśnie On/a .
Za dużo nie wiadomych ,a słodycz płynąca z przeciwnej strony ekranu aż zabija i trąci myszką.

Najbardziej uderzająca jest „ mądrość Polaków na wszystkie niemal tematy i prześciganie się w dobieraniu  coraz to bardziej górnolotnych słów by podnieść swój prestiż, czytając  aż porywa do śmiechu ta ignorancja dla odbierającego treść komentarza.

Nie wspomnę już o samym słowie     „ nie „ dla samego „Nie” Często te zjawisko można zaobserwować czytając blogi. Nie ma takiego bloga by nie znalazł się komentujący który zwymyśla treść nie omijając przy tym piszącego  .Faktem jest ze siedząc po drugiej stronie czujemy się bezpiecznie i pewnie , nawet gdy w życiu nam się nie zdarzy napisać nic, to nie przeszkadza nam krytykować dość dobre prace w myśl zasady: „gdzie Polak ma władze tam  staje się świnią”.

A najbardziej śmiesznym a zarazem przerażającym   zjawiskiem jest wiara w to ze każdej kobiecie komentującej uda się oczarować piszącego .To już można robić zakłady , jest to pewniejsza wygrana od niejednej gry hazardowej. Cha   ! Niektóre wprost piszą do mężczyzny   który przyznał się ze jest żonaty „OOO! Szkoda ! Myślałam ze Cię poderwę!” Nie chce określać tego jako żenada bo w internecie nadużywa się tego słowa  jakby  zasób słów na tym wyrażeniu  się kończył wiec ja użyję ze jest to co najmniej krępujące. Jak wiadomo każdy biegający po Internecie to 80% ludzie szukający czegoś. Te 80% to osoby typu żartowniś, smętny, kujon, erotoman .

Ten ostatni to jest taki osobnik który nie bawi się w konwenanse tylko od razu mówi o co jemu chodzi, bo o co chodzi kobiecie  to jego nie interesuje. Porozmawia na gg o pogodzie i to bardzo krótko po czym przechodzi do rzeczy. Gdy orientuje się ze trafił na niepodatny grunt biegnie truchcikiem dalej by w końcu jak Tarantula  utkać sieć w sieci  i zabawić się w gościa który onanizuje się widząc roznegliżowana kobietę ,bo na zbliżenie w realu nie ma odwagi .Jest możliwość ze w realnym świecie pójdzie do „ domu uciech” tam się nim zaradne panie zajmą  a przede wszystkim jego kieszeniami. I do czego dochodzimy? On czyt: mężczyzna nie potrafi tego robić ! On nie wie jak się to robi! On jest nie potrzebny.

Do czego mężczyźni dażą? Nie długo ten gatunek ludzki sam się unicestwi . Nie będzie umiał sam się utrzymać.
Biegając po niektórych korytarzach internetowych napotykam   niejedną wypowiedź rozczarowanej która twierdzi: „Obiecał ze mnie nie skrzywdzi” .Jakie jest moje zdźiwienie  gdy spotykam ta sama niewiastę  w innym holu u innego piszącego blog i stwierdzam że porażka sprzed kilku dni nic kobiety nie nauczyła, znowu stosuję ta sama metodę mizdrzenia się do piszącego, choć on wcale nie ukrywa ze lubi romanse.( nie czytać)

Czy Polki to kobiety które wierzą w swój wizerunek ,czy uważają  ze sexem mogą zwojować cały męski świat kolekcjonując ich mózgi jak trofea? Ciekawe czy to jest prawda.

Bąk

 

Dziś przypomniała mi się, śmieszna, a zarazem kłopotliwa sytuacja.

Zaprosiłem do siebie dziewczynę z którą byłem na randce. Pochodziliśmy trochę pod pałacem kultury, i pojechaliśmy do mnie. Siedzimy, pijemy herbatkę, miło rozmawiamy, a ja czuję ze chce mi się puścić bąka. Próbuję ignorować to pragnienie, i zaczynam coraz bardziej wpadać w panikę. Za oknem deszcz, dziewczyna wydaje się że ma ochotę zostać jeszcze co najmniej dwie godziny, a ja czuje ze siedzę na bombie atomowej, której zegar niepokojąco przyśpiesza. Ja cierpię, a ona nadal opowiada, mówi, a ja udaję ze ją słucham i się uśmiecham.

Co robić? moje mieszkanie ma 28 metrów, radio cichutko gra, łazienka dwa metry od dziewczyny, i było to w czasie kiedy eksperymentowałem z feng shui i wywaliłem drzwi od toalety by nie blokowały energii (szerszy opis w artykule „śmierdzące feng shui”) a to był bąk z rodzaju tych, co to nie są nieśmiałe, i lubią zaznaczyć swoją obecność, fonicznie i nie tylko. Co robić? śmieci nie ma bo bym mógł udać że je wyrzucam, w domu cisza i słychać tylko szum deszczu i jakąś cichutko grającą, romantyczną piosenkę.

W końcu już nie mogłem wytrzymać, i mówię uśmiechając się moim uśmiechem Nr1 a,la Hołowczyc, że zgłośnię radio bo chcę zrobić konkurencję zefirowi, ale ona nic nie rozumie. To powtarzam i dodaję że muszę „przewietrzyć” mieszkanie, i porozumiewawczo się uśmiecham, a moja interlokutorka mówi że nie bo jest zimno. Bąk skręca mnie na wszystkie strony, ledwo co trzymam go na smyczy mojej żelaznej woli, jeszcze mi posłusznego, ale niecierpliwie i brutalnie wyrywającego się na wolność. Ostatnim aktem rozpaczy dodaję że muszę dać napęd żaglówce, i znowu pełne niezrozumienia spojrzenie.

Nie wytrzymałem, złapałem za kluczyki od samochodu, i wybiegłem mówiąc że zapomniałem wziąść zakupy. Gdy wróciłem, byłem już szczęśliwy i zadowolony. A wy? co wy robicie w takich sytuacjach? ja mam zawsze śmieci pod ręką, zostawiam coś w samochodzie, albo po prostu włączam głośno radio i idę do toalety.