No i znowu

Powiem wam, że rozkładam bezradnie ręce już z Onetem.

Była awaria, rozwaliło całego bloga nagle, napisałem do onetu, po kilku dniach odezwała się Pani Magda pytając co się stało, więc jeszcze raz jej skopiowałem to co napisałem do onetu z prośbą o pomoc.

Od tamtej pory cisza z ich strony. No ok, cóż miałem zrobić? jest prawie 800 artykułów, trzeba je jakoś sklasyfikować żeby były widoczne, wziąłem się do pracy. Tydzień ciężkiej pracy był przerywany awariami typu zapisuję to co zrobiłem, i nagle wywalało bloga, tu godzinę straciłem, tam dwie, normal.

dziś 5 godzin siedzenia, już niemalże skończyłem, i co widzę? zniknął dział „psyche” po prawej stronie w którym było prawie 100 artykułów, a inne działy miały pozmieniane nazwy. Boże drogi, przecierałem oczy ze zdumienia, ale nie, to znowu awaria. Nie mam już sił do onetu po prostu. Teraz znowu to uzupełniać, i co kolejne się zepsuje?

Wiecie jak się czuje człowiek po tygodniu ciężkiej pracy, kiedy widzi że znowu jest to zepsute wszystko? onet mnie olał, ale beszczelnie po kilka reklam wskakuje jak się wchodzi na bloga. Zarobić to chętnie zarabiają, ale pomóc to już nie. I to jest właśnie Polska.

Przypomina mi to elektrownię atomow w Żarnowcu, ukończyli ją w 80%, i po krzykach kilku organizacji ekologicznych autorytet moralny Mazowiecki kazał ją zamknąć. Reaktor wzięli Finowie i działa tam świetnie do dziś, kompleks ponad 200 budynków rozkradli i popadł w ruinę. Witajcie w Polsce, kraju gdzie wszystko jest możliwe.

Wszystkie teksty mam zapisane na szczęście w pliku, więc tylko się trafi jakaś okazja a zwijam stąd manatki, bo tu w zaden sposób nie mogę pracować.

To wszystko nie jest takie proste

  
Czy wiesz jakie to uczucie, iść po polu minowym?

Niby wszystko jest w porządku, ale wiesz że za chwilę eksplozja urwie Ci nogę, skąpie całego w krwi i ekskrementach z rozerwanego brzucha, a ciszę brutalnie przetnie Twój własny wrzask pełen bólu i rozpaczy.

Przykra wizja? tak, ale nie do końca. Zanim poczujesz tak naprawdę ból to już się wykrwawisz i będzie po wszystkim, ciemność zakryje milczącym całunem Twoje oczy. Ale znam gorszy ból od tego który opisuję, a nazywa się to związkiem.

Związek dwóch ludzi, kobiety i mężczyzny to dla dwóch stron właśnie taka przechadzka po polu minowym. Ból nie jest tak intensywny jak przy eksplozji prawdziwej miny, ale często jest niewiele mniejszy, a co znacznie gorsze trwa często dziesiątki lat. W obu ludziach rozrasta się wzajemna nienawiść, utajony gniew, strach, rozpacz. Te skrywane uczucia uruchamiają obronną reakcję organizmu w postaci raka, wypadków, wylewu, zawału.

Oto mamy młodych ludzi, mężczyzna i kobieta. Zakochani, szczęśliwi. Mężczyzna uwielbia sex, niekoniecznie chce się wiązać, kobieta czuje całą sobą że chce ślubu, białego welonu, znajomych i wesela. Namawia mężczyznę, obiecuje że będzie wspaniale, ogranicza sex, płacze i smuci się, w końcu mężczyzna chcąc by znowu był sex i żeby jego wybranka była radosna się godzi, i biorą ślub. Po ślubie, albo przed nim pojawia się ciąża. Gdy rodzi się dziecko, zmęczona kobieta odpycha swojego męża, który był zawsze pierwszy w kolejce do piersi swojej kobiety. Dziecko dla kobiety staje się centrum istnienia, i tylko ono się dla niej liczy. Odepchnięty mężczyzna nie może spełnić swoich pragnień erotycznych, musi się wstrzymać.

Ale oto mija rok, kobieta czuje się po porodzie świetnie, ale już nie ma ochoty na sex. Jest dziecko, po co więc sex? mężczyzna go pragnie. Wtedy się wstrzymuje ale w środku narasta frustracja, że jest tylko po to by utrzymywać rodzinę, a sam nic z tego nie ma. Zdradzić nie może bo grzech, więc zostaje mu tyrać na rodzinę i zaspokajać się wieczorami przed komputerem. Jeśli się szanuje, odejdzie do innej kobiety która mu nie zabroni sexu, a wtedy zostaje okrzyknięty egoistą a płacząca była żona szlochając wzywa Boga by ukarał jej ex męża za jego podłość i zostawienie jej samej. Przemilcza jednak fakt, że chciała spełnić swoje pragnienia jego kosztem, nie dając nic w zamian. To jest nieważne, liczy się tylko ona.

To co opisuję to oczywiście nie całość zagadnienia, ale przeważnie norma. Ale to jest jeszcze nic – to co jest w tym wszystkim najgorsze to to że człowiek wraz z wiekiem się zmienia. Nagle pojawiają się w nim pragnienia których sam nie rozumie, ale którym się poddaje bo w sumie ma innego wyjścia. To jest właśnie przyczyna rozwodów i nienawiści. Jeden pragnie tego, a drugi czegoś innego. Jest małżeństwo, żyją sobie szczęśliwie, i nagle facet czuje nienawiść i obrzydzenie do żony. Tak bez powodu, po prostu się budzi, patrzy na chrapiącą żonę i jej nienawidzi. Bez przyczyny. Ile razy czuliście coś co was zdziwiło? nie wiedzieliście skąd to jest? identycznie działa to u kobiet, nagle czują pogardę dla swojego mężczyzny, i czują się tym usprawiedliwione by zdradzić, oszukać.

A więc w tym wypadku mężczyzna idzie na terapię małżeńską, do psychologów, wróżek, i nic. Zostaje tylko rozwód, bo co innego? a i to jest możliwe tylko w mieście z założeniem że partnerzy są cywilizowanymi ludźmi, bo na wsi kto słyszał o terapiach? chłop czuje nienawiść, więc bierze kłonicę i okłada żonę. Albo na odwrót, żona bierze wałek i uderza męża by rozładować swoją furię i frustrację. W mieście większość ludzi to pożyteczni idioci którzy żyją tak jak każe telewizor, nie panują nad swoimi odruchami, łatwo ich zmanipulować – oni też nie chodzą na terapię, tylko sobie dokuczają. Wyśmiewają swoje seksualne możliwości, wielkość penisa i piersi, obrażają i ranią jak mogą, uderzają w najsłabsze punkty.

Człowiek po takim życiu umierając, czuje błogość że kończy się jego gehenna od której jest beznadziejnie uzależniony. Bycie ofiarą czyjejś nienawiści jak też bycie katem mocno uzależnia. Ofiara czuje do siebie wstręt, i odczuwa przerażającą satysfakcję gdy jest katowana, a bierze się to z nienawiści do siebie, ktoś kto wtedy bije sprawia że ta nienawiść się na chwilę chowa, zanika, ofiara czuje chwilową ulgę od swojego ciągłego napięcia. Jedyną możliwością wyjścia z tego jest by ofiara przypomniała sobie za co się znienawidziła przeważnie w dzieciństwie, za co się kara facetem sadystą, i olbrzymia praca nad swoją samooceną. Ale ponieważ ofiary nie chcą się zmieniać, z rozkoszą cierpią dalej i płaczą na pokaz by inni widzieli jak bardzo cierpią. Ale gdy zapytasz czemu nie weźmie walizek i nie odejdzie od psychopaty, obrazi się, albo dostanie ataku szału i agresji. Albo popłacze żeby wzbudzić w Tobie litość, bo w tym jest przecież najlepsza.

Sadysta nienawidzi podświadomie ofiar za to że są takimi właśnie ofiarami, że wyzwalają w nim agresję, że go niemalże prowokują do furii. Człowiek ze słabszymi hamulcami nie wytrzyma, uderzy. Człowiek szanujący siebie, uderzy w ścianę i czym prędzej ucieknie od takiej osoby która manipuluje do agresji na siebie i zacznie pracować nad sobą.

Ofiara i kat są zawsze związani ze sobą wzajemnymi podświadomymi potrzebami. Nie? podam Ci typowy przykład. Facet, i żona. Żona wyśmiewa faceta, widząc ze on cierpi dobija go, a to informacjami o jego małej męskości, a to ze jest nieudacznikiem, a to że ją wszyscy mieli i się śmieją z niego. Gdy w końcu facet nie wytrzymuje i uderza ją pięścią w twarz, żona płacze, krzyczy itd ale czuje w sobie pewne spełnienie, rozkosz. Wierzyła głęboko ze każdy facet bije, i oto się spełniło. A co w analogicznej sytuacji gdy facet nie uderza? kobieta nim z całych sił gardzi, i na pewno wcześniej czy później porzuci by znaleźć mężczyznę który będzie ją bił. Świadomie oczywiście bardzo cierpi, ale to nie ma znaczenia gdyż to podświadomość pcha nas do działania.

Każdy w sobie nosi oprawcę, albo ofiarę. Oboje są uwikłani w grę którą prowadzą ze sobą. Kogo Ty w sobie masz? ja mam oprawcę, wiem o tym i pracuję nad tym. Kobiety które są silne kompletnie mnie nie interesują, za to lubię kobiety które często są bogate i wpływowe, za to w środku siebie chcą poczuć jak to jest być z mężczyzną który ma przyjemność z całkowitego zdominowania jej. Kobiety które mają władzę, do czegoś w życiu doszły i są dominantkami w życiu, chcą być poskromione przez brutala który kompletnie nie reaguje na ich łzy i manipulacje, i uwielbia karać je paskiem za najmniejsze przewinienie. Chcą się poczuć słabe i bezbronne, na łasce silniejszej i bardziej świadomej siebie osobowości, a ja taką mam, niezwykle silną wolę.

Gdybym był nie oprawcą a ofiarą, trafiałbym na kobiety silne, które nie uznają innego zdania niż ich, i by mnie zdominowały. By mnie upokarzały, znieważały, czasem policzkowały, traktowały jak śmiecia, i czerpały rozkosz widząc przypakowanego faceta który spełnia ich każdą zachciankę. Zatopiły by się w pogardzie dla mojej słabości, i przyjemności złamania mojej woli.

Kiedyś pracowałem z człowiekiem który był „uległym psem”. Żył ze swoją Panią, dominą. Otóż mój czytelnik (piszę to za jego zgodą) odczuwał wielką nienawiść do siebie że podnieca się tylko wtedy, gdy jest katowany przez kobietę. Był bity, opluwany, domina oddawała na niego mocz, kał, torturowany klipsami na sutkach, miał wsadzane w cewkę moczową wkłady od długopisów, był gwałcony analnie nadwymiarowymi wibratorami. Wtedy, w trakcie tych praktyk nienawidził siebie ale czuł podniecenie tak wielkie, że niemalże odpływał, to było jak narkotyk. Po domu poruszał się na klęczkach ubrany w obrożę, rajstopy, szpilki, stringi, kobiece rękawiczki na całe ramiona. Był prowadzany na smyczy, i tresowany. Mieszkał z dominą, robił jej zakupy, utrzymywał. Jak to zwykle bywa, sam w normalnym życiu w pracy, był szefem, który umie dominować nad innymi. Gdy wracał do domu dominy, zamieniał się w uległego niewolnika.

Po jednej z sesji doznał skomplikowanego złamania w kostce, dominę za bardzo poniosło. Po złamaniu został zostawiony przykuty do ściany łańcuchem, a do szpitala pojechał po wielu godzinach, domina się w tym czasie onanizowała słysząc jego łkanie, płacz i wycie. Dopiero wtedy mój czytelnik poczuł że ma tego dość, tego w nim co każe mu być ofiarą. Poczuł ze albo się zabije albo wyleczy. Wiele nad sobą pracował a w tej pracy pomagałem mu ja, i jego fantastyczny, otwarty na niekonwencjonalne terapie psychiatra. To co mu doradziłem i co zrobił, to branie środka antydepresyjnego który mocno ograniczał popęd seksualny i kazałem wyjechać na co najmniej dwa tygodnie od dominy. Musiał stępić seks, bo gdy go mu zabraknie znowu by do niej wrócił, to jest silniejsze niż heroina. Przez około 10h dziennie pisał afirmacje na samoocenę, resztę dnia spał. Przeszedł przez piekło, w trakcie pisania płakał, kilka razy szedł się ciąć żyletką, ale wracał. W tym czasie ja robiłem za niego modlitwy w jego intencji, psychiatra często dzwonił i podnosił na duchu. Wytrwał, i po około trzech tygodniach zmienił się kompletnie. Wrócił do dominy po swoje rzeczy, chciał z nią porozmawiać ale ta zaczęła krzyczeć, cicho jej powiedział że musi poszukać sobie nowego pieska, że jej wybacza i życzy powodzenia. Domina zamilkła. Nie odważyła się uderzyć już swojego ex pieska. Piesek zamienił się w tygrysa. Dominanci natychmiast wyczuwają kto kim jest podświadomie. Możesz straszyć przestępcę, opowiadać bajki o swojej sile, a on i tak wyczuje kim jesteś w środku. I dlatego mimo mięśni ktoś mający wewnętrzną ofiarę jest napadany.

A co z czytelnikiem? w trakcie sesji oddechowej przypomniał sobie jak będąc małym dzieckiem, przypalił malutką dziewczynkę papierosem wziętym z popielniczki na jakiejś rodzinnej uroczystości, i jaką czuł radość z jej płaczu. O to później oskarżono kogoś z rodziny, była bójka, i wielka nienawiść. Wtedy młody chłopiec poczuł do siebie obrzydzenie i chęć ukarania siebie. A to można najłatwiej zrobić poprzez sex, kiedy to kara daje nam rozkosz seksualną. Jego podświadomość spełniła jego pragnienie karania siebie, dając mu tylko wtedy przyjemność seksualną gdy był poniżany i dręczony. Męczennicy umierający dla chwały Bożej też czują rozkosz erotyczną gdy są karani.

A więc wybaczył sobie incydent z dzieciństwa, i minęła chęć na karanie siebie. Po wszystkim zrezygnował z pracy i wyjechał na za Ocean zacząć nowe życie.

Tak więc, związek to droga przez mękę, ale czasami zdarza się że jest wspaniały. Taki jest gdy szanuje się siebie. Gdy nie szanujesz siebie, zawsze będzie coś nie tak. Za 20, 30 lat wspomnisz moje słowa z wielkim szacunkiem.

Cały problem polega na tym, że społeczeństwo zmusza nas do związków. Kobiety od dzieciństwa marzą i mówią tylko o nich, są programowane. Związek to też materialne zabezpieczenie kobiety która będzie miała dzieci. Ponieważ jest silna potrzeba związku, zawsze się będą zdarzały wielkie cierpienia. Ja tej presji nie mam, jak będzie fajnie to czemu nie? ale nie szukam związku, nie myślę o nim. Ci którzy mi mówią że będę sam, współczuję im. Wiele bolesnych lekcji przed nimi. Dopóki jet przyjemnie mi być samemu, będę sam. Gdy będzie przyjemniej być z kimś, będę z kimś. Jestem poza wszelkimi presjami, co budzi u ludzi gniew i strach. Ale u ludzi niemalże wszystko co jest inne od nich budzi gniew i strach, więc nie ma się czym przejmować.

Konflikt

 

Przeciętny człowiek nie zdaje sobie sprawy z faktu, że żywiołem jego życia i rozwoju jest konflikt. Nasze życie składa się z konfliktów i wojny, i żadna filozofia tego nie zmieni. Całe nasze ciało jest areną walk – z jednej strony system odpornościowy i jego jednostki ochraniające nasz organizm, z drugiej strony mikroorganizmy chcące go zniszczyć za wszelką cenę.

Teoria walki i manipulacji zakłada że aby wygrać trzeba zmieniać swoje zachowania. Gdy się boisz świata, np. wierzysz w coś, ktoś kto wierzy w co innego budzi Twój lęk. Załóżmy że chcesz mieć nad kimś kontrolę, nad jakimś człowiekiem. Jeśli jest słaby fizycznie, staje się to proste, wystarczy go zastraszyć. Ale gdy jest silny? nie możesz wtedy go uderzyć bo Ci odda, musisz go zmanipulować. A gdy jest i silny i mądry? musisz uderzyć w jego uczucia, bo te są niezależne od rozumu. Mistrzowie manipulacji wiedząc o tym pozbywają się swoich uczuć, by nie można było w nie uderzyć. Można to porównać przed lękiem o uderzenie się w czasie chodzenia w stopę, i by temu zaradzić amputuje się nogę. Bez sensu, prawda? dla mnie tak, ale dla człowieka który boi się uderzenia w stopę ma to sens. Owszem, nie dasz się zmanipulować innym ludziom, ale nie zaznasz miłości i szczęścia. Więc po co w ogóle żyć?

Często kobiety widząc mężczyznę którego nie da się w żaden sposób podejść, próbują więc najstarszej manipulacji jaka istnieje, robią wszystko by ten się w nich zakochał. Taki facet rzadko się zakochuje, a kobieta traci całe życie nie osiągając celu. Facet ją bije, okrada, ale ona jest przy nim. Czy jest taka dobra, święta? nie, to tylko przerośnięta ambicja, że w końcu go zdobędzie. Fora internetowe są pełne takich kobiet, płaczących że całe życie się poświęcały dla monstrum, że były takie dobre a bestia tego nie doceniała. Dokładnie na tych forach nie ma ani jednej Pani która pisze co się stanie jak już zdobędzie serce monstrum. Wtedy się nim nudzi, i go natychmiast rzuca, przedtem przeważnie zdradzając, mszcząc się tym za lata upokorzeń.

I oto cała tajemnica upadlanych kobiet w związkach, które pozwalają partnerowi gwałcić swoje dziecko, bić je i siebie, i traktować jak szmatę. Strach przed życiem na własny rachunek, lenistwo, i chęć zmienienia mężczyzny, podbudowanie tym swojego ego. To ma być małżeństwo? miłość? czy widzisz gdzieś tu miłość? ja widzę walkę, walkę o dominację.

Jak więc widzisz by kogoś opanować, zmieniasz się. Wirusy robią to samo, mutują. Widząc ze nie dadzą rady opanować organizmu, zmieniają się tak by wejść do organizmu i jego kluczowych strategicznie miejsc nie rozpoznani. Ucz się od nich. Świat zwierząt działa na tej samej zasadzie, przystosowuje się do warunków, uczy na kogo można napaść a na kogo nie.

Gdzie byś nie spojrzał, wszędzie jest tak samo. Ciągła walka o kontrolę. Zmieniające się zagrożenia i sposoby obrony przed nimi. Walka jest w małżeństwie, w rodzinie. Jesteśmy zamknięci w ciałach, rządzeni instynktami. Spróbuj nie jeść mając pod nosem lodówkę – zjesz. Wiec kto kontroluje Twoje życie? Ty? a masz kontrolę nad oddechem? nad pracą serca? często nie masz nawet kontroli nad swoim wypróżnieniem. Nagle Cię opadają potrzeby seksualne, albo głód, czy gniew. Jesteś sterowany jak kukiełka.

W Tobie są bodźce które sterują Twoimi zachowaniami, a społeczeństwo zwiększa Twoje konflikty. Sex jest przyjemny, ale mamy wkodowane że jest rzekomo zły bo Pan Bóg całymi dniami siedzi na księżycu i patrzy się na nasze jądra i cipki które nam dał, a jak ich użyjemy zgodnie z przeznaczeniem to wtedy wpada w szał i skazuje nas na piekło. Śmieszne? a jednak miliardy ludzi w to wierzą. Smaczne jedzenie jest przeważnie niezdrowe, nałogi są niezdrowe ale przyjemne. Konflikty istnieją cały czas, w każdej dziedzinie życia.

Ale powiem wam jak z tego wyjść. Przestań czytać książki guru którzy radzą Ci jak kochać ludzi, czy też jak im wchodzić w dupę bez mydła żeby Cię lubili. To wszystko bzdury ponieważ są ludzie których przy życiu utrzymuje jedynie nienawiść i zamęt. Ich zaspokoić możesz jedynie umierając w mękach, i ciekawe jak z takim człowiekiem poradziłby sobie autor bestselleru o tym jak żyć dobrze z ludźmi. Powiedziałby mu komplement? a czy jak powiesz w dżungli pędzącemu na Ciebie, głodnemu i wściekłemu aligatorowi ze ma ładny ogon, czy to coś zmieni? polubi Cię? zostaniecie przyjaciółmi? pójdziecie razem na piwo? no właśnie. A więc wszelkie poradniki i książki użyjcie na papier toaletowy, tam jest ich miejsce.

A więc zabrałem Ci wiarę w Amerykańskich mędrców psychologii z wybielonymi zębami i przeszczepionymi włosami w ładnych garniturach. Ale dam Ci coś znacznie lepszego. Oto co masz uczynić, by żyć spokojniej, i przyjemniej.

Uznaj że konflikt i chaos jest czymś naturalnym.

Uznaj że jeszcze wiele razy w życiu się z kimś pokłócisz, znienawidzisz, może nawet pobijesz.

Straszne? nie. To naprawdę działa. Gdy sobie uświadomisz ze to Cię spotka, że to część Twojego życia, przestaniesz myśleć o tym, bać się tego. Skoro nie będziesz o tym myśleć, naturalnie staniesz się znacznie bardziej wyluzowany, i sympatyczniejszy. To tak jak idziesz ulicą, i nie lubisz ale też nie boisz się bójki, na 99% nikt Cie nie napadnie. Bandyta zawsze odczuje że się nie boisz, i napadnie na tego, który swoim ciałem i aurą wysyła informacje „boję się bić, boję się dostać po mordzie, boję się zostać ośmieszony”. I go napadają.

Coś Ci powiem. Co jest takiego strasznego w kłótni? ludzie się kłócą cały czas. Śmiej się z siebie kłócącego się, i z tego kto kłóci się z Tobą. To wszystko i tak kończy się śmiercią, szkoda traktować się aż tak poważnie. Są kłótnie, są wojny, są fanatycy co w imię Boga miłości zaszlachtują dziecko. Są, i co z tego?

Świat jest miłością. Tak, w sensie duchowym masz w sobie miłość. Możesz się kłócić i ją w sobie mieć. Ale żeby ją czuć, nie możesz bać się kłótni i konfliktów. Musisz je w sobie obserwować.

Oto mamy trzy małpy. Jedną zaprogramowali że jest Pan Bóg, Pan Jezus, i Matka Boska. Inną że jest Pan Jezus i Pan Bóg ale nie ma Matki Boskiej. Trzecią małpę zaprogramowali że jest tylko Pan Bóg, Jahwe i tylko tą wybraną małpę lubi. I teraz te trzy małpy skaczą, kłócą się która jest lepsza i która pójdzie do nieba a która do piekła, piszczą, wrzeszczą, w końcu się biją i na koniec zarzynają w walce o swoje poglądy. O swoje? czy może o poglądy jakiegoś cwaniaka który im je wtłoczył do głów? Czy jesteś jak ta małpa? czy może jak orzeł który szybuje nad nimi, w otchłani przestworzy, wolny i silny, śmiejący się z głupków?

Swiat i Ty.

 

Świat jest podzielony na państwa, i religie.

Czy wobec tego jest możliwy pokój na świecie? nie. Państwa kosztem poziomu życia obywateli zbroją się, by dominować nad innymi, słabszymi. Cała historia świata to historia kampanii wojennych. Systematycznie zdarzało się, że z mroku dziejów wyłaniał się geniusz strategii, czyli Aleksander wielki, Juliusz Cezar, Napoleon, Hitler, i szokowali świat feerią niekończących się zwycięstw. Ale żaden z nich nie wziął w dłonie władzy absolutnej. Albo ich władza się gdzieś zatrzymywała na jakiejś innej sile która stawiała opór, albo umierali. A każdy z nich marzył o władzy nad światem, o wszechwładnej kontroli.

Mechanizm umysłu ludzi pokroju Hitlera czy Napoleona jest dość prosty –  wszystko co nie jest pod moją kontrolą, budzi lęk, więc trzeba to zniszczyć, sprawić by padło przede mną na kolana. Przyjęło się uważać że Hitler był zły, ale ludzi którzy mają identyczną manię kontrolowania świata z powodu strachu jest miliony. Hitler miał możliwości i fanatyczną wiarę w siebie więc zabił miliony, zwykły Kowalski ma na tyle władzy że jedyne co mu zostaje to w zaciszu domowym pastwić się nad własnym dzieckiem, bo te mu nie odda. Gdyby dać mu władzę która mieli Stalin i Hitler, możliwe ze zabił by więcej niż oni razem wzięci. Jezus podaje w ewangeliach, że nie ważne czyny ale Twoje serce i ja się z tymi słowami zgadzam. Kowalski który nikomu nie zrobił krzywdy bo się bał odwetu, sądu itd. i Hitler który zamęczył miliony, identycznie zasługują na identyczne miejsce w piekle, swoim własnym piekle, piekle swego strachu.

A więc mamy państwa, i tłuste świnie które chcą władzy. Każde takie państwo ma swoje marzące o władzy kreatury, i Ci właśnie Panowie biorą się ze sobą za łby, oczywiście nie osobiście, od tego mają mięso, czyli naiwnych ludzi umierających w poczuciu honoru, służenia Panu Bogu, miłości do ojczyzny, i innych pisanych na zamówienie ideologii, sprawiających że chętnie oddadzą swoje życie dla zaspokojenia potrzeby władzy tłustej świni, która czuje się niedoceniona bo w dzieciństwie koledzy ze szkoły dokuczali, i marzy o władzy nad światem.

Wielu wielkich ludzi zszokowanych efektami wojny, głodem, tragediami, rozpacza ludzką, myślało jak rozwiązać ten problem. Doszli do wniosków o których piszę, o zbudowaniu jednego super państwa, zakładając że wtedy będzie tylko jedna armia, i nie będzie miał kto walczyć ze sobą. Jednak to kompletnie nie zda egzaminu. Załóżmy ze podzieli się świat na dzielnice, to wtedy dzielnice będą mordowały się między sobą. Będzie armia która utrzyma spokój, ale będzie też czarny rynek i przekupne miejscowe władze gdzie można łatwo kupić broń, i zabijać. Zbicie ludzkości w jedną kupę jest szlachetnym zamierzeniem, ale nie mającym najmniejszej szansy na realizację. Zawsze wybuchną konflikty rasowe, religijne, klanowe, zawsze ktoś poczuje się wykorzystany, a ktoś będzie chciał kosztem słabszego zarobić.

Jest też inny pomysł, i ten ewentualnie mógłby się udać – jedna centralna władza, utrzymująca żelaznym terrorem spokój. Tak było w ZSSR, obozy koncentracyjne, wręcz boskie uwielbienie dla wodza a za najmniejszy objaw samodzielnego myślenia 15 lat w obozie pracy, przy odwracaniu biegu rzek – ale jaki sens w walce z przemocą za pomocą przemocy? to tak jak leczyć bolącą nogę uderzeniem się młotkiem w penisa. Faktycznie, przestanie boleć łydka, ale za to zacznie boleć co innego, znacznie mocniej.

Dużo się teraz mówi o teoriach spisku, o masonach, nowym porządku itd. Dla mnie jest to tak oczywiste ze aż szkoda o tym myśleć. Zawsze byli ludzie, którzy gromadzili się w grupę, koncentrowali swoje kapitały i znajomości by uzyskać większą władzę, i nie jest ważne jak ta grupa się nazywa. Te grupy ludzi istniały od zawsze, i żerowały na ludzkości. Ponieważ ludzkością steruje prawo duchowe zakładające rozwój poprzez rozpacz (boli Cię dusza, więc szukasz spełnienia, w ten sposób się rozwijasz) tych grup jest wiele i każda chce mieć władzę absolutną. No i biorą się za łby ze sobą, walczą. Teraz walka już jest inna niż dawniej, dawniej były to miecze, 60 lat temu jeszcze działa i czołgi co się skończyło przez bombę atomową (każda wojna konwencjonalna jest już bez sensu) więc opanowuje się umysły poprzez niezwykle łatwą dostępność mediów.

Wielu się tym niezwykle mocno podnieca. Kontrola umysłu, Szatan, nowa era. Żadna tam nowa era, wszystko jest po staremu. Dymanie to dymanie, nieważne czy partnerka ma na sobie ubranie z kolekcji Versace, czy też starożytny muślin. Tak samo po seksie będzie Tobą manipulować i chcieć prezentów. Wyrachowanie kobiety i prawa umysłu są niezmienne. Podstawowa zasada – starać się by ludzie byli durniami, by nie starali się myśleć logicznie – wtedy kupią wszystko. Nawet to że w Polsce cwaniaczki od lewych prywatyzacji zrobią im teraz cud, z własnej kieszeni wyjmą co mają i dadzą ludziom. Wiec kształcić, tak? ale i na wykształconych i logicznych można zarzucić haka, i tego haka zarzuca religia. Możesz być profesorem matematyki, fizykiem, a nocami płakać z rozpaczy i tęsknoty za absolutem, za jakimś duchowym sensem życia bo czujesz że Twoje życie znaczy mniej dla świata niż gołębie guano. Niejeden człowiek z IQ ponad 200 święcie wierzy w Boską małpę Hanumana, czy w to że ziemia ma 6 tysiecy lat bo tak sobie wymyślił z nudów jakiś naćpany grzybami nomada z pejsami w szałasie na pustyni.

Wierzy bo od kiedy wierzy, nie boli go dusza. Chcesz mu to wyperswadować? nie masz szans. Bo Twoje wytłumaczenie nie zabierze mu jego lęków, a to w co wierzy zabiera je. Spróbuj wygrać z taką potęgą. I właśnie z tego powodu zawsze będą wojny religijne. Postuluje się więc że trzeba zlikwidować religie, i nawet jeśli można by to jakoś zrobić a nie można, to nic to nie zmieni, bo ludzie natychmiast wymyślą sobie coś, w co zaczną wierzyć, i chętnie za to oddadzą swoje życie.

Reasumując. Na świecie nie będzie pokoju. Dopóki Ty nienawidzisz bliźniego a on nienawidzi Ciebie, dopóki zwierzęta się zjadają w walce o przetrwanie, nie będzie pokoju. To że tego nie ma i nie będzie, ma Cię zmusić do rozwoju, do szukania rozwiązania. A gdzie jest to rozwiązanie? w Tobie. To w sobie musisz znaleźć spokój, a wtedy nagle cały świat odrzuci broń, i płacząc padnie sobie w ramiona. Czy tak się stanie? nie, ale Ty to tak poczujesz. Oto cel tej przygody zwanej życiem – odnaleźć w sobie spełnienie, miłość, radość, i błogi spokój. Ci którzy tego nie mają, myślą ze jak zabiją wszystkich co mają inne zdanie niż oni, to nagle ich zbrukane krwią bliźnich serca oświeci światłość, a kończą zasztyletowani czy otruci przez ludzi których uważali za przyjaciół.

Konflikty, niespełnienie, rozpacz, poczucie braku sensu życia – oto znaki pokazujące Ci że idziesz w niewłaściwym kierunku. Wiec nie czcij ich, tylko potraktuj tak, jak na to zasługują. Czy jeśli widzisz znak że masz nie skręcać w lewo bo są roboty budowlane tam, to całujesz znak? nie całuj go, i idź w prawo. A jeśli miliony innych ludzi chcą całować znak? to ich wola, uszanuj ją. Ale sam nie rób tego co oni – oni widocznie muszą sobie jeszcze trochę posiedzieć w piaskownicy swoich konfliktów, nienawiści, pogardy. Jak już tego nie będą chcieli przezywać, wyjdą z piaskownicy i trafią na mojego bloga 🙂

A ja tylko tak sobie tu piszę

  

Muszę wam się przyznać, że ten kurs Angielskiego jest fantastyczny.

Zaczynam delikatnie chwytać podstawowe zasady nim rządzące, szkoda tylko że uczymy się w małym pomieszczonku, gdzie nie ma wygodnie jak rąk położyć na stoliku, do krzeseł są przyśrubowane takie małe czarne tablety i na nim ledwo się mieści książka, albo zeszyt. Obok siedzi następna osoba, więc nie ma gdzie nic położyć. No ale to w sumie da się przeżyć, bezrobotnym wiadomo że dadzą najgorszy syf. Ciekawe ile szef tej szkoły dał w kopercie, żeby dostać takie zlecenie na szkolenie bezrobotnych.

Do tej pory przerobiliśmy present continous czyli to się dzieje teraz, dodajemy ing, present simple czyli to co się dzieje w teraźniejszości ale ogólnie, past simple czyli przeszłość, dodajemy ed na końcu a pytanie z didem trzaskamy, no i sporo zamienników słów do wykucia, a teraz future simple robimy, czyli dodajemy will i już mamy przyszłość w dużym skrócie. Rozumiem wszystko co moja nauczycielka mówi, za to mam trochę problem z układaniem zdań samemu. No ale nie od razu Rzym zbudowano.

Ponieważ mamy małe pomieszczenia, a trzy dziewczyny zachorowały, wzrosło zagrożenie złapaniem wiruska. Rechotałem z tych lęków, pewien że stoi za mną potęga mojego układu odpornościowego którą trenowałem codziennie wieczorem zimnymi lodami, ale mój śmiech zamarł mi w krtani, i to dosłownie, wczoraj. Teraz moja krtań jest zmasakrowana, boli, ale gorączki nie mam, ogólnie osłabiony jestem ale czuję się ok. Dzięki Bogu że nie uderzyło w zatoki, tego najbardziej nie lubię jak się ze mnie leje. A od kiedy rzuciłem palenie nie miałem ani razu zapalenia oskrzeli, przez ponad trzy i pół roku.

Choroba ma dla nas głęboki sens, dlatego głównie chorujemy. Nasz układ immunologiczny ma pod kontrolą cały organizm, gdy nagle osłabnie od zimna, stresu albo zbyt wielkiego wysiłku czy niedożywienia, mikroby tkwiące w naszych ciałach rozrastają się, i zaczyna się walka. W prawdziwej walce słychać huk armat i wrzaski umierających, w walce immunologicznej powstaje gorączka, katar i czasem sraczka. Gdy mikroby doprowadzą do inwazji, powyżej pewnego punktu nie da się ich usunąć bezobjawowo, trzeba zrobić stan wyjątkowy. Stan wyjątkowy to gorączka. Gorączka sprawia że leżysz i dajesz organizmowi szansę by 100% swoich sił poświęcił opanowanie sytuacji. Czasami zdarzają się ludzie którzy przy infekcji nie mają gorączki, moja koleżanka tak miała i uważała to za wspaniałą rzecz, zapalenie oskrzeli silne, a ona idzie na imprezę, nie ma gorączki wiec dobrze się czuje, jedynym objawem jest kaszel.

Ale tak naprawdę jest to tragedia, organizm nie wyleczy się do końca, i infekcja ciągnie się miesiącami, a traci na tym caly organizm. Gorączka ma Cię zmusić do leżenia. Leż, jedz i zdrowiej. A teraz najważniejsze – jeśli nie masz stresów ani nie jesteś wyziębiony, czemu Twój układ odpornościowy czasowo się wyłącza dopuszczając do choroby? to już funkcja Twojej podświadomości która to sprawia bo jest w tym Twój bardzo wazny interes. Choroba ma sens. Ja widzę to u siebie doskonale, żyję w kieracie, ciągle mam obowiązki i pewne zajęcia, nuży mnie to i zniechęca. Cały dzień w szkole, później półtorej godziny ćwiczę mięśnie, znowu nauka i czytać książki. Do tego dieta i spać, i nic człowiek z tego życia w sumie nie ma.

Gdy teraz zachorowałem nie mam żadnych obowiazków. Obiad mi przyniosą życzliwi, ćwiczyć nie mogę bom osłabiony i mogę tylko siedzieć, uczyć mi się nie chce, a co najlepsze wczoraj kupiłem czekoladę mleczną wedla i całą zjadłem. Puściły mi wszelkie hamulce. Choroba minie za trzy dni, a ja odprężyłem się. Być może to wyda wam się nikłym powodem, ale ja mam cały dzień silne stresy, parkuję codziennie na miejscu dla inwalidów w ścisłym centrum i boję się czy mnie tym razem złapie straż miejsca czy nie,  oraz przy mojej chorobie muszę prowadzić niezwykle ostrożny tryb życia, jeśli mam w ogóle chodzić na te zajęcia z Angielskiego. Zajęcia na 7.30, ja muszę wstać najpóźniej o 3 w nocy, i tak codziennie. Czy dziś dostanę skurczy? czy będę wił się z bólu na zajęciach bo brzuch zacznie boleć? i tak codziennie. Fajnie, nie?

Nasza podświadomość zna tylko taki sposób na spuszczenie ciśnienia z zaworów. Zachorować. Ale są też inne sposoby, np. sex. W nim się zapominamy, odchodzą od nas wszystkie problemy. Chwytasz dziewczynę za włosy, wgryzasz się namiętnie w jej ucho w które wkładasz język, słyszysz jej jęk rozkosznego bólu, i czujesz jak odpływają od Ciebie wszystkie problemy i napięcia, a cudowne drżenie pulsuje w udach i trzewiach, skutecznie motywując Cię do brutalnej penetracji. Alkohol, po upiciu  odprężamy się. Jest też medytacja, ale ona działa trochę inaczej. Chodzi o to, by stres nie trwał za długo w jednym ciągu, by w tej ciągłej linii znalazły się przerwy na odprężenie. Albo nagle zapaść stresowa która objawi się nerwicą, wybuchem agresji, silną depresją, albo takie będą momenty że organizm wymusi sam na nas odprężenie, właśnie chorobą. Czy czujesz ulgę chorując, że nie musisz iść do pracy? no właśnie. Oto tajemnica większości chorób.

Pomóżcie.

Potrzebuję nazwę zespołu i piosenki.

A więc tak – jest pokój, w nim śpiewak podobny do bon jovi? średnio długie włosy blond, pokój jest cały w oknach i on na krześle z kółkami się przemieszcza i przez każde okno patrzy przez lunetę. Rockowa piosenka, ostra i miłosna.

Plis help mi.

Zdobądź jej serce

 

Panowie. Prawdziwy mężczyzna nawet gdy od kobiety pragnie jedynie kochania się, i kłamie udając miłość by zdobyć ciało, pisze wiersze kupując do tego jedną różę. Wykorzystaj, zbałamuć, porzuć – złam serce, zostaw po sobie złe wspomnienia ale i piękny wiersz. Miej klasę. Panie uwielbiają cierpieć z miłości, więc niech to będzie cierpienie osłodzone smakiem wykwintnej poezji.

Wiersz do naszej wybranki piszemy do jakiejś jej jednej cechy charakteru, albo urody. Nigdy nie kierujemy wiersza do całości jej piękna. Wiersz ma być realny a każda kobieta wie że cała piękna nie jest, a jak jakimś cudem jest to wtedy uważa się za brzydką. Skup się na jakimś fragmencie jej ciała. Jeśli jest brzydka i głupia, pisz o oczach, to zawsze działa. Każda kobieta uwierzy chętnie że jej oczy są piękne.

Oczywiście, gdy jej powiesz że ma piękne oczy, zaprzeczy. Ale gdy tylko wróci do domu, spędzi kilka godzin przed lustrem rozpalona wpatrując się w swoje oczy. Atakuj, nie poddawaj się. Cały czas komplementuj jej oczy, nie spuszczaj z tonu bo każde Twoje wachnięcie będzie odebrane boleśnie, a przecież nie chcemy żeby dziewczyna cierpiała, chcemy by czuła się wyjątkowa, piękna, by się nam oddała i nie skąpiła swego entuzjazmu w odwdzięczeniu się nam za swoje poczucie bycia boginią.

Bycie kobietą jest ciężkie, niech ma coś dziewczyna od życia, i nie mówię tu o tym że chcesz od niej sexu, mam na myśli po prostu bycie człowiekiem, życie jest jakie jest, dobrze jest czasem je sobie osłodzić, tak dla samej przyjemności uśmiechu na twarzy dziewczyny. Niech ma prezent od Ciebie, stać Cię na to, i mnie też stać na to.

Ale wróćmy do tematu. Załóżmy że ma ładne uszy. Piszesz

Piękne uszy Twe, wiecznie pragnę szeptać w nie
słodkie obietnice

A jeśli Twoje dziewczę na ładne włosy?

Pachną cudnie włosy Twe,
pragnę zanurzyć w nie rękę (powiedz szybko, wtedy uchwycisz sens 🙂 )

Usta?

Pełnych warg Twych, szczęściem upojony
odchodzę od żony   (to oczywiście okrutny żart, nie wolno zdradzać żon, no chyba że Cię nie rozumieją, jaki jesteś wspaniały 🙂 )

Gdy Twoja Pani jest brzydka, co w dobie fast foodów jest coraz powszechniejsze, komplementuj jej duchową kobiecość. Udawaj zaangażowanie, i albo się zakochaj albo upij. Musisz być przekonujący. Wiersze muszą delikatnie dotykać sfery erosa, ale nie mogą być prostackie.

Jesteś piękna… wchłaniasz mnie w głębie swej urokliwości
Chłoszczesz mnie biczem swej tajemniczości
Chcę się zgubić w gąszczu Twej namiętności

A teraz atakujemy oczy partnerki. Wierszem, nie krav magą.

Oczy Twe, jak fale oceanu,
Nieboskłonu chmurny żar
Słońca blask gaszący

Himalajów szczyty upokarzasz
Morskie głębiny poskramiasz

Tajfun w sercu mym wzbudziłaś,
rozkoszy smakiem go pobudziłaś
w martwej duszy jaśmin zasadziłaś
rośnie, łzami mego szczęścia podlewany…

Mężczyzna z klasą robi tak

Kup jedną różę, nie trzy, szkoda pieniędzy. Jedną różę, małą pocztówkę, skrop ją dobrymi perfumami z bazaru, i ładnie napisz

Dla najpiękniejszej / najcudowniejszej
Niewolnik Twojej ekspresji
Więzień Twego serca

Zamknięty w więzieniu Twej miłości
klucz w sercu swym noszę
i nie chcę wyjść…

Nieważne że kobieta nie zrozumie co tam pisze, ważne że jest to z klasą. Kobieta nie jest od rozumienia, kobieta jest do przytulania i całowania. Oczywiście przykłady które podałem, są wymyślone na poczekaniu po całym dniu ciężkich zajęć więc nie są najwyższych lotów, ale nawet one nieźle namieszają w głowach i sercu waszych partnerek, czy też partnerów pasywnych.

Awaria bloga

No i stało się, jak śpiewał Kazik Staszewski.

Umieszczałem akurat ostatnie artykuły w działach tematycznych (po bokach), kliknąłem ok tak jak robiłem to od początku istnienia bloga, wchodzę i co widzę? ciemność widzę. A raczej brak boczków. Zniknęły z trudem wypełniane działy tematyczne, zniknął licznik, nagłówek.

To nie pierwsza awaria. Coś co mi spędzało sen z powiek, to pisanie artykułu ponad godzinę, wciśnięcie opcji zapisu na wypadek awarii komputera czy wyłączenia prądu, i nagle komunikat o błędzie serwera, i cała godzina pracy znika w odmętach wirtualności. Takich przygód miałem już kilka, o reszcie przygód nie będę wspominał bo szkoda słów. Pomoc techniczna na onecie praktycznie nie działa, pracownicy działu obsługi klienta odpisują po paru dniach, wklejając jakiś szablon. Nie mam do nich winy, paru zarobionych po uszy pracowników na prawie dwa miliony blogów, i muszą obsługiwać tysiące misiuń w różowych sweterkach z tipsami, które nie lubią czytać instrukcji więc piszą do nich.

Ale kurcze, nie piszę zwykłego blogaska, jestem w czolówce swojej kategorii i miałem prawie 850 tysiecy wejść, każde wejście to jakaś ilość reklam które oglądacie, to są konkretne pieniądze które onet zarabia na moim pisaniu, a w zamian mam ciągłe awarie i znikąd pomocy. Gdybym wykupił miejsce na serwerze i placił takie pieniądze jakie zarabia Onet na reklamach, miałbym natychmiast fachową obsługę techniczną której teraz nie mam. Mam prawo czuć się oszukany? jakim cudem nagle znika cały wystrój bloga? jak na rany Chrystusa jest możliwe że licznik z 850 tysiecy robi się na 7 tysięcy? odtworzyłem całą sytuację i na pewno nic nie zrobiłem niewłaściwie. Nawet nie wiem jak można tak wyzerować licznik.

Działy tematyczne mogę uzupelnić, dwie trzy doby i będzie jak było, ale licznik stracony. A on pokazywał jaka jest popularność tego bloga, uzyskana w niecały rok bo pierwsze poł roku pies z kulawą noga tu nie wszedł. I teraz ja się po prostu boję, sprowadzę bloga do starego wyglądu i co? kiedy kolejna awaria będzie? każda taka awaria to dla mnie dwie doby pracy, ja nie mam kompletnie czasu na to, na pisanie artykułów ledwo co znajduję czas ktory wykrawam ze swoich zainteresowań. Teraz poczekam co mi odpiszą z onetu, i jednak chyba zrezygnuję z tego bloga a zrobię własną stronę internetową.

To co mnie wkur… to to że nie ma opcji zapisu poprzedniego stanu bloga który by był na serwerze, wtedy wszystko byłoby banalnie proste. Kliknięcie i przywracam stan sprzed awarii. Reasumując – czuję się mentalnie spoliczkowany, tyle cieżkiej pracy, jedna awaria i po zabawie, bez żadnej pomocy technicznej.

Jeśli ktoś miałby dla mnie informację jak się taką własną stronę robi, gdzie, za ile, będę bardzo wdzięczny. Dziękuję.

Jesteś nieszczęsliwy.

 

Pan Jezus konając na krzyżu, obiecał łotrowi który oddał się jego miłości, że nie minie dzień a znajdzie się z Jezusem w raju.

I ja wam obiecuję, łotry – oddajcie się moim słowom, a nie minie 15 minut od przeczytania tego artykułu, a znajdziecie w swoim wnętrzu przedsmak raju.

Jestem prostym chłopakiem, więc w prostacki sposób dzielę ludzkość na trzy grupy.

1. Materialiści których celem jest zbieranie przedmiotów.

2. Uduchowieni, wszelkiej maści hippisi, Hare Krysznowcy, medytujący, zielarze, wróżbici, jasnowidze i cała ta zbieranina dziwolągów – czują że ten świat nie jest celem ostatecznym, i szykują się na inny świat mający nadejść po śmierci, nie udaje im się w życiu przeważnie w każdej jego dziedzinie, więc gardzą życiem i czują się lepsi od materialistów, reasumując – nie mają żadnego celu w życiu.

3. Zwykli prości ludzie których jest większość, których nie interesuje ani duchowość, ani spełnianie się w życiu, ich celem jest przeżuwanie chipsów w trakcie leżenia na kanapie i oglądania TV, wypróżnianie się, kopulacja, i marzenia jak by to było fajnie jakby jakiś milioner dał im nowy LCD.

Wszyscy z tych grup są nieszczęśliwi.

Każdy z nas ma tu przeznaczony pewien czas do życia. Każda chwila spycha nas na krawędź urwiska, które jest ciemne i mroczne, nie wiemy co w nim się kryje. Czy czekają tam na nas piekielne bestie? kolce na dole? a może cudowna oaza gdzie wreszcie można do woli się wyspać, najeść i kopulować? a może tam jest tylko wieczna cisza i nie ma nic?

Psychika człowieka jest tak skonstruowana, że równo w rocznice swoich 30, 40, 50 i 60 urodzin, zaczyna zadawać sobie pytania, pytania zawsze niezwykle bolesne. Co osiągnąłem? z każdą taką rocznicą upływ czasu jest postrzegany z coraz większym smutkiem, często przerażeniem. Spada wydajność organizmu, człowiek staje się coraz bardziej zmęczony, słabszy. Co osiągnąłem? w większości wypadków odpowiedź brzmi – przeleżałem na kanapie przed telewizorem 20 lat życia, spłodziłem syna który mnie nienawidzi i ucieka z domu, mam żonę która jest gruba, ma cellulitis, pomarszczone cycki i ciągle narzeka i płacze że nie wyszła za innego, który by jej dal willę i futro żeby koleżanki umarły z zazdrości na wylew.

Wiem, pieniądze, praca. Nie musisz mi tego tłumaczyć, znam doskonale te problemy, to jest życie. Ale spróbuj sobie dokładnie teraz wyobrazić że umierasz, masz 80 lat i wiesz że tej nocy umrzesz. Wczuj się w ten stan, udaj że tak jest. Co poczujesz? jak myślisz, czy będziesz szczęśliwy z tego powodu że przejmowałeś się całe życie głupotami, że robiłeś to co „trzeba” w imię odpowiedzialności, dojrzałości, powagi? że żyłeś tak jak inni Ci mówili żebyś żył? że dla opinii innych, że strachu przed ich krytyką stłumiłeś w sobie swoje prawdziwe pragnienia na rzecz tych, które dały Ci w Twoim mniemaniu pozycję społeczną, które sprawiły że zostałeś zaakceptowany? warto było zapłacić swoim całym życiem za akceptację tej grubej i wścieklej kobiety której spełniłeś cele życiowe swoim kosztem?

Czujesz przyjacielu? czujesz że przegrałeś życie? czujesz się oszukany? tak, właśnie to Cię czeka. Ale to nie będzie noc przed śmiercią, to będzie ostatnie 30 lat życia, a raczej męczarni. Niestety, wtedy już Twoje ciało przestanie być silne i na swoje pasje nie znajdziesz siły ani chęci. Mając lat 100 możesz oddać się pasji, owszem, ale skoro będąc silnym i młodym nie znalazłeś na to czasu, to czy znajdziesz go później? przeciwstawisz się nawykowi który kształtowałeś w sobie 80 lat? rzadko kto może się na to odważyć, a i to tylko wtedy gdy przeżyje jakąś sytuację traumatyczną, i zapragnie zmienić swoje całe życie. Wtedy ma szansę.

Każdego z nas to spotka. Logicznym jest więc, by dopóki jeszcze mamy zdrowie i siłę, zacząć robić coś co daje nam przyjemność, co da nam spełnienie. Robić to co kochamy tak intensywnie, by z każdą rocznicą z satysfakcją móc spojrzeć na swoje życie, i móc powiedzieć że było przyjemne. I tu dochodzimy do sedna artykułu – żeby robić to co się kocha, trzeba najpierw wiedzieć co się kocha. Rzadko kto wie jaki jest jego cel w życiu.

Statek bez celu płynie tam gdzie go fale niosą, i się rozbija na skałach. Gdy nie masz celu, gdy Twoje życie nie ma sternika, idziesz prosto na skały. Tu Cię oszukają, tu Cię pobiją, tu spłodzisz dziecko „bo dziewczynie jakimś cudem tabletki nie zadziałały ha ha) tu się ożenisz, tu pójdziesz do beznadziejnej pracy „bo przecież trzeba pracować na rodzinę i mieć stałą pracę i emeryturę” – mija jakiś czas, i stajesz się wrakiem, nie masz nic. Przychodzi śmierć, która odbierze Ci wszystko. Rodzina popłacze trochę nad grobem, potem się Twoje dzieci wezmą za kudły o Twój majątek, i po wszystkim. A co Ty z tego masz przyjacielu? nie, nie pytam o Twoją rodzinę, o świat, o murzynów w Afryce – chociaż przez jedną chwilę zamknijmy uszy na ten ciągły bełkot o innych, miejmy ich przez ten moment głęboko w miejscu, gdzie Bóg Ra nie sięga swymi rękoma. Co Ty masz z tego życia?

Co masz z życia?

To bardzo ważne pytanie. Zadawaj je sobie jak najczęściej. Zamknij się w ubikacji przed wrzaskami żony, łkaniem córki o pieniądze na nową komórkę, i kontempluj to pytanie.

Psychologowie potępiają to, że łysawi czterdziestolatkowie kupują motor i uwodzą 18 latki. A ja nie. Korzystaj! kup motor, jedź w góry, za granicę, spróbuj sił z 18 latką, czemu nie? jak zapłacisz to wygrasz na pewno. Pozostaje jeszcze w końcu wiagra i pompka ciśnieniowa. Masz dość tej gehenny? rozwiedź się, zrób to dla siebie, coś Ci się należy od życia – w sądzie ujrzysz na własne oczy „miłość” żony. Rozwód jest zły? to lepiej się męczyć? w imię czego? rzuć żonę, stare życie, zrób coś z nim. Jezus pisał że jego nauka nie niesie pokoju a miecz między braci. Wlaśnie tak jest, jeśli chcesz poznać smak wyzwolenia, musisz uciąć wszystko co do tej pory układałeś. Wszystko musi się rozpaść, by mogła powstać nowa konstrukcja. Żona będzie cierpieć?

A czemu? zranisz jej ego? straci kartę kredytową? a może Cię kochała? w każdym z tych wypadków, nie możesz swoim kosztem finansować komuś dobrego samopoczucia. Jeśli szanujesz siebie, wybierzesz własne dobro. Jeśli zostaniesz i poświęcisz się, zaczniesz się dusić, nienawidzieć, i możesz w końcu zabić. Miłość może trwać jedynie wtedy, kiedy dwie strony tego pragną, a nie są zmuszane życiem. Ja osobiście widzę tylko jeden wyjątek od tej zasady. Jeśli żona jest chora, niesprawna, wtedy winieneś jej opiekę albo sfinansować tą opiekę. To już jest kwestia lojalności i zasad. To samo co piszę możesz zastosować w stosunku do łysego grubego męża nieszczęśliwego ze świat nie poznal się na jego geniuszu, i go opuścić.

Ale wróćmy do artykułu. Cele są niezwykle ważne, nadają sens życiu i każdym jego przejawom. Większość ludzi robi wszystko potwornie się nudząc, cierpiąc, czekając na weekend, kiedy to będzie można usiąść przed  TV i się onanizować przy wieczornych programach erotycznych. Ktoś kto ma cel, każdą nudną czynność traktuje jako jeden stopień do nieba. Krok za krokiem, mija jakiś czas, i ani się obejrzysz cel osiągnięty. Liczy się cel, i zabawa, zdobywanie celu. Wyznacz sobie swoje cele. Spisz je na kartce. Cel który chcesz osiągnąć za rok, za 2 lata, za 3 itd. Porozmawiaj ze sobą na poważnie, czego oczekujesz od życia? Gdy postawisz sobie cel, zauważysz że zaczynasz kombinować, myśleć twórczo, i wtedy niemalże wszystko jest możliwe. Zaczynasz się bawić, życie nabiera barw. Znika depresja, pojawia się silna chęć do życia.

O swoich celach nie informuj innych ludzi. Ponieważ zwykli ludzie nie mają innych celów jak wegetacja na poziomie genitalnym i żołądkowym, zawsze będą wylewali na Ciebie kubeł wymiocin. Ten mechanizm dostrzeżesz czytając mojego bloga, gdzie często się chwalę swoimi wizjami, i w komentarzach gdzie ludzie starają się każdym możliwym sposobem mi dopiec i sprawić bym poczul że nie mam szans. Jeśli coś takiego Cię spotka, ciesz się. Skoro ludzie chcą Cię utrącić, to znaczy ze chcesz tego czego oni mieć nie mogą. Jesteś ponad nich, i dlatego tak się wściekają. Warto czasem tak sprawdzić swoje życie, jeśli szczekają, to znaczy ze wszystko jest dobrze. Jeśli chwalą, to szybko zmień cele bo coś jest nie tak! 🙂

Słowa mogą zniszczyć Twoją wiarę w siebie, wiec nie rzucaj pereł przed wieprze, i nie chwal się swoimi celami. Ja się tego nie boję, gdyż moja wiara w moje cele jest nie do złamania w żaden sposób. Ale żeby dojść do tego stanu,  musiałem wiele przejść i wiele się nauczyć o sobie, i innych ludziach. Powiedz innym że chcesz być bogaty, zobaczysz jak chlusną w Ciebie wiadrem gnojówki. A ze nie można, a to że okradną, a że się nie da. Jak czegoś chcesz, to możesz niemal wszystko. Owszem, mieszkając w byłym PGR nie staniesz się bogaczem ponieważ pieniądze nie spadają z nieba a persony pokroju Balcerowicza zadbały byś nie wyszedł z nędzy i upodlenia. Ale możesz wyjechać do normalnego kraju gdzie nie ma guru ekonomii i autorytetów moralnych co poosiągali zawrotne kariery dzięki donosom na kolegów, i tam się rozwinąć.

Skoro mogli inni, to czemu Ty nie możesz? jesteś gorszy? znałem wielu biznesmenów którym się udało, wiele lat pracowałem z takimi ludźmi w bankach, w agencji nieruchomości. I powiem wam jedno, większość z nich to zwyczajne durnie. A Ty, mój czytelnik, jesteś znacznie wyżej umysłowo od takiego człowieka. On mógł, a Ty nie możesz? jasne ze możesz. Ale musisz mieć cel, chcieć go osiągnąć. Wtedy cały swiat zacznie Ci sprzyjać. Czasem ktoś zaszczeka, z zazdrosci i swojego nieszczęścia będzie chciał Cię ściągnąć w swoją świadomość, w swoje lęki i ograniczenia, ale prawdziwa sila, realna siła, bedzie zawsze stala za Tobą.

Czwarta grupa, nowa grupa którą ja promuję – To prawda, życie trwa tylko chwilę i jest po tym życiu świat duchowy. Ale zanim do niego się udasz nogami do przodu, zabaw się tutaj troszeczkę. Bez fałszywego cierpienia, nadstawiania policzka, bez biedy kojarzonej ze szlachetnością duszy. Miłej zabawy 🙂