Sztuka Ekspresji

 

Sztuka powstała po to, by człowiek mógł ukazywać swoje wnętrze innym. Ale jej inny, znacznie ważniejszy cel, to uświadamianie sobie swoich najgłębszych pragnień i zaznanie spełnienia od nich i dla nich – po to by głębiej poznać siebie.

Malowanie – malując farbami, wyrażasz siebie w postaci kształtow i kolorów. Namaluj obraz przedstawiający strach, miłość, ból, rozkosz. Niech nie ograniczają Cię żadne moralne prawa, porzuć umysłową grawitację i wznieś się na szczyty abstrakcji – tam znajdziesz ukojenie. Niech niespotykane wizje i kolory zawładną Tobą, zapłodnią Twoją wyobraźnię i ożyją na papierze czy płótnie.

To będzie duchowy poród, pełen bólu i wysiłku, ale gdy już wizja obrazu przyjdzie na świat, doznasz niebiańskiej ulgi i lekkości, witając z radością w tym świecie dziecko swojej wyobraźni.

Muzyka – Twoje życie jest gitarą, na której zawsze grali i grają inni – autorytety moralne, rodzice, partner, kościół. Lecz jest to dźwięk suchy, pozbawiony brzmienia i głębi. Jest zafałszowany dokładnie tak samo, jak nieprawdziwe jest Twoje życie. Jest tak dlatego, ponieważ każdy umie grać tylko na swojej gitarze. Twoja gitara jest stworzona tylko dla Ciebie, nie dla innych. Odsuń ich od instrumentu, i wydobądź z niego swoją własną muzykę. Niech płynie wartkim nurtem, niech porwie Cię w odmęty spełnienia i oszałamia pięknem.

Owszem, Ci którzy chcą grać na Twojej gitarze będą krzyczeli ze jesteś egoistą,  że jesteś chory, głupi, że nic nie rozumiesz. Niech krzyczą, niech walczą o nie swoje instrumenty, niech walczą o cudze gitary zamiast zając się swoimi – a Ty graj swoją włąsną muzykę, w swoim własnym rytmie.

Śpiew – Twoje struny głosowe mogą wydać nieskończoną ilość dźwięków. Co miesiąc słyszymy w radiu nowe, wspaniałe piosenki. Inspiracja i piękno nigdy się nie kończy, zawsze można wyrazić sobą jeszcze większe piękno. Niech słowa czy dźwięki Twego śpiewu oddają Twój aktualny stan samopoczucia, albo Twoje glębsze uczucia. Jeśli się smucisz, zaśpiewaj smutną pieśń, jeśli weselisz, radosną. Jeśli nie umiesz śpiewać, mrucz. Nie liczy się to jak zaśpiewasz, a to że wyzwalasz się i dajesz poprzez śpiew wyraz temu, co jest w Tobie. Celem nie jest wygranie Eurowizji, a osiągnięcie emocjonalnego wyzwolenia.

Rzeźba – wydobądź z drewna bądź gliny, ucieleśnienie swych najgłębszych emocji, tęsknot, miłości, nienawiści. Jak Bóg stworzył nas z gliny, tak Ty stwórz swoją duszę zaklętą w drewnie gdyż jesteś Twórcą.

Ja wyrażam moje wnętrze pisaniem. A Ty? jak Ty się wyrażasz?

Singielki, bounty

 

Blask w oczach młodych Polskich singielek, ma swoją przyczynę.

Cała ich biologia domaga się urodzenia dziecka. Ale to wielki wydatek finansowy, wielka inwestycja. By ta się udała potrzebny jest „zaradny” i „dający poczucie bezpieczeństwa” mężczyzna. Czyli jeśli ominiemy te androny to chodzi konkretnie o ilość pieniędzy którą posiada, i o możliwości ich zarabiania.

Dopóki kobieta nie zdobędzie takiego mężczyzny, i dopóki nie ożeni się z nim co zabezpiecza jej przyszłość w sensie finansowo społecznym, dba o siebie. Stara się nie jeść ciastek, ogranicza cholesterol, czasem nawet podbiegnie do autobusu w szpilkach, wydaje większość pieniędzy na kosmetyki i solarium – całe życie i aktywność jest podporządkowana temu by ładniej wyglądać. Im ładniej się wygląda, tym bardziej atrakcyjny mężczyzna zostanie złapany na haczyk w oceanie codzienności.

Gdy już kobieta osiąga swój cel, traci swe łowieckie zdolności. Przestaje lubić sex w takiej ilości i intensywności jak przed polowaniem, i robi wreszcie to, o czym całe życie marzyła – objada się. Ciasteczka, batoniki, tłuste jedzenie. Teraz wreszcie może sobie ulżyć, i się najeść do syta. Oto cel życia Polskich singielek – rozpaczliwie znaleźć męża, urodzić dziecko i najeść się.

Jeżdżąc na zajecia, słucham przeważnie Angielskiego na kasecie, albo radia. Moje radio panasonic ma ponad 10 lat, i niestety się psuje. W tej chwili odbiera mi radio Maryja, a inne stacje trzeszczą. Bardzo lubię Złote przeboje na 100.01 FM ale i w domu i w aucie bardzo kiepsko odbierają. A więc jak jeżdzę, lubię odmawiać na głos modlitwy i różaniec razem z babciami i dziadkami, co to chcą się dostać do nieba. Odpręża mnie to. Na moście Poniatowskiego zawsze rano straszny korek, więc zawsze się wbijam na prawy pas dla autobusów, i ku wściekłości stojących kierowców jadę spokojnie i na luzie zamiast dusić się w spalinach. Przed końcem mostu w obawie przed policją, która niestety nie docenia mojej duchowej wielkości, i chowam się w sznur aut.

Ale zazdrośni kierowcy którzy odstali swoje, nie chcą mnie wpuścić. Więc się wciskam. Otwieram szybę i wpatruję się szukając miejsca dla mnie, podlego. A że mam czapkę na głowie to i radio głośno chodzi. Śmieszą mnie te spojrzenia ludzi w autach. Oto przystojny, dobrze ubrany młody mężczyzna, rzucając kurwami i hujami wciska się między samochodami, a ze środka dobiega zawodzenie starych babć i „zdrowaś Mario..”. Ale wszyscy ze strachem w oczach natychmiast wpuszczają. Uprzejmość w narodzie nie wygasła, to dobrze.

Wczoraj postanowiłem sobie że zero cukierków. Wchodzę do Biedronki, pełen wewnętrznej siły, nad głowa aureola triumfu, od razu w całym sklepie temperatura się podniosła o 5 stopni. Zrobiłem zakupy, podchodzę do kasy, uśmiecham się drwiąco i cynicznie, wyśmiewając się z mojego nałogu. Przede mną stoi jedna Pani która płaci, i nagle….

…rzucam się do półek ze słodyczami, biorę dwa bounty, i niosę je do kasy. Jak w transie płacę, wychodzę. W samochodzie przeżywam wewnętrzną walkę. Maruś, szepce głos, wyrzuć te batony, wypadną Ci zęby, utyjesz, z kompleksów nie znajdziesz pracy i będziesz do końca życia bezrobotnym, żadna Cię nie zechce. Wrzasnąłem – nieprawda, kobiety wcale nie interesują się pieniędzmi, wygodnym luksusowym życiem, i urodą faceta! je interesuje tylko wnętrze i dobre serce a facet może być bez pracy i obleśny!

Przekonany i uspokojony swoimi naukami, zatopiłem zęby w batonie, i jęknąłem z rozkoszy kiedy pierwsza dawka cukru wpłynęła w moje żyły. Wszystko stało się prostsze, weselsze, bardziej jaskrawe. Uśmiechnąłem się, po czym zapaliłem motor, i odjechałem do domu, wesoło pochrumkując w trakcie przeżuwania batona.

4 minuty później.

Ryk silnika. Pisk hamulców. Krzywo zaparkowany, porzucony bezładnie samochód.

Z parkingu kurczowo zaciskając w ręku tornister, mistrz pochylony niemalze do ziemi panicznie biegnie do domu. Czapka filuternie przesunęła mu się na ucho, rękawiczka bezbronnie sterczała z kieszeni, w oczach błyskały ogniki obłędu, usta gorączkowo szeptały – Maruś dobiegniesz do kibla, uda Ci się, musi się udać…

Na zdjęciu powyżej jestem Ja przed ślubem. Zdjęcie poślubne niestety nie zmieściło się, gdyż blog ma ograniczenie do 10MB…

Prawdziwa rozkosz

  

Kobiety lubią być zniewolone. Lubią być związane, mieć zawiązane oczy. Wtedy tracą kompletnie kontrolę nad sytuacją, i są zdane na łaskę partnera. A łaska partnera na pstrym koniu jeździ 🙂  Każdy sex jest grzechem, tak właśnie mamy zakodowane przez spryciarzy którzy za rozgrzeszenia z wymyślonego przez siebie grzechu pobierają sowitą opłatę. Te wierzenie którego sobie nie uświadamiamy, ale które w nas głęboko tkwi, powoduje wszystkie psychosomatyczne dolegliwości seksualne i zdrowotne. Powoduje też depresję, niechęć do ciała, do życia.

Co się dzieje w trakcie uduchowionego sexu?

Gdy kobieta jest kochana przez brutalnego partnera, może czerpać prawdziwą rozkosz bez poczucia winy. Oto nic nie może zrobić, chce być czysta i niewinna, ale oto brutalny świat okiełznał ją i skazał na rozkosz bez poczucia grzeszności, czy skalania. Cała wina spada na zadowolonego i chrumkającego z podniecenia mężczyznę. I taki jest właśnie sens kobiecych marzeń o gwałcie przez silnych i brutalnych motocyklistów. Czemu w tych wizjach przestępcy są wulgarni, brudni, zarośnięci, a ich paznokcie nie widziały od lat manicure? ponieważ mają uosabiać zło. Kobieta dobro – Ci którzy dają jej rozkosz bez poczucia winy są źli.

A więc skrępuj swoją kobietę, wymierz paskiem kilkanaście uderzeń w pupę i niech to stanowi ekwiwalent za słoną zupę, i weź ją jak przestępca. Niech spod Twojej pachy wydobywa się bluszcz, rozsiewaj wokół siebie prawdziwą męską won potu i cygar. Gdy nie masz cygar, mogą być extra mocne. Nie myj zębów.

Oczywiście, Twoja kobieta będzie się broniła – w końcu jest dobra a Ty tym złym. Ona jest twierdzą której bramy szturmujesz taranem, Ty zdobywcą, łotrem. Tylko pamiętaj – gdy zaczniesz wierząc w kobiece prośby o przestanie, możesz zostać zwyzywany przez rozżaloną kobietę, która nie dostąpiła niebiańskiego spełnienia w Twych owłosionych, silnych ramionach. Całuj ją gwałtownie, dotykaj każdy skrawek jej bezsilnego wobec Twej namiętności ciała. Podgryzaj koniuszek uszka, muskaj wargami zgięcie w łokciach i kolanach, czule masuj podstawę głowy gdzie zaczynają się włosy. Patrz się w oczy i nie wstydź się swego pragnienia poskromienia swej kochanki. Gdy w nią gwaltownie wejdziesz, chwyć mocno za włosy, tak by te dwa doznania złączyly się ze sobą w eksplodującą feerie barw rozkwitania rozkoszy.

Gdy będziesz dochodził, trzymaj ją mocno za włosy, kontroluj każdą aktywność partnerki, pocałuj ją glęboko, posmakuj jej śliny, z całej siły przytul i zasiej ziarna nieskalanej radości istnienia, zatop się w falach które porwą Cię w nicość istnienia, pustkę w której nie ma Ciebie ani partnerki, w której jest jedynie nieskończona rozkosz zespolenia dwóch spoconych ciał.

Gdy w końcu zdobędziesz swoją kobietę, rozwiąż ją, nalóż kapcie i idź oglądać telewizję. A Twoja kobieta niech Ci zrobi coś jeść. Za 9 miesięcy zacznie się Twoje nowe życie. Zero sexu, otyła wrzeszcząca partnerka. Będziesz harował aż się dorobisz garba, a potem się dowiesz że to nie było jednak Twoje dziecko. Skończysz pod mostem jako wrak. Welcome in the Jungle.

Balonik

 

Na zajęciach w czwartek, poprosiłem moją uroczą nauczycielkę żeby mi pozwoliła stanąć pośrodku klasy, i poprowadzić lekcję. Ponieważ wszyscy w grupie się lubimy i nie boję się rzucenia pomidorem w twarz, chciałem spróbować jak się będę czuł gdy wszyscy na mnie patrzą, i gdy będę musiał zebrać myśli.

Miałem tekst, i miałem wybierać z grupy ludzi żeby go tłumaczyli, jednak najpierw miałem go czytać po Angielsku. Stałem przed klasą, oparty o podium. Obserwowałem się dokładnie cały czas, ponieważ muszę się dokładnie nauczyć gdzie w moim ciele pojawiają się napięcia związane z lękiem przed ośmieszeniem.

Experyment się udał połowicznie, bo moi kursanci się ze mnie cały czas nabijali, i nie chcieli się uczyć 🙂 ale powiem wam, że mimo wszystko czułem lekkie drżenie nóg, i kilka razy coś powiedziałem nieprzemyślanego chociaż umysł się w miarę koncentrował. Tak jak prawie ze wszystkimi umiejętnościami, kluczem do sukcesu jest ćwiczenie. A ja zawsze marzyłem o przemawianiu do olbrzymiej sali pełnej ludzi. Co więc zrobić z lękiem przed przemawianiem? korzystać z każdej okazji do prezentowania się, wtedy lęk przed opiniami innych ludzi zanika.

Ja na przykład często jestem na czasie, na kamerce. W ogóle mnie to już nie rusza. Często też zdejmuję koszulkę, ale wtedy jest problem bo Panie widząc taką fajną umięśnioną klatę, ciągle do mnie piszą z prośbą o sex. Ale są też inne strony treningu który stosuję. Raz zapomniałem że jestem w kamerze, i dłubałem w nosie, i nagle widzę ze kamera jest włączona a kilkanaście osób na mnie patrzy 🙂

W mojej grupie jest taki facet, lekko po 50-tce, dość przystojny, niewysoki. Jest bezrobotnym. Opowiadał mi o schorzeniu wątroby które posiada. Wyobraźcie sobie, że miał napuchniętą żółcią szczyt głowy i ręce. Badali go i nic, w końcu trafił do lekarza który już to znał i się okazało że jest to niewydolność wątroby, która wplynęła na pracę nerek i te żólte, to był mocz gromadzący się pod skórą głowy i przedramion. Jedyne lekarstwo to lekka dieta nie obciążająca wątroby. W medycynie Chińskiej wiadomo że wątroba przeważnie siada u nerwusów.

I tak się właśnie okazało. Facet w czasie dyskusji klął, wybiegał za drzwi nie mogąc znieść emocji które nim targały w czasie rozmów.  Ponieważ było mi go żal, czyli że nie miał pracy, był chory co go zmusza do drastycznej diety, byłem dla niego bardzo miły i często z nim rozmawiałem. Zauważyłem że grupa jakby go omija lekko, ponieważ facet ma taki styl bycia że jak ktoś ma jakiś problem, to on z niego szydził na głos i uważa się za człowieka który wszystko wie.

Nie uszło mojej uwadze że facet był czepliwy, i dokuczał mi lekko, a to że colę piję, a to że się rzekomo nie uczę bo on coś wie lepiej. Ale ignorowalem to, bo żal mi było tych jego starych ubrań, i wydartych butów, i ciągłych narzekań na biedę. I doszło do pewnej sytuacji – razem z ludźmi w grupie postanowiliśmy że zrzucimy się na jakiś prezent dla naszej nauczycielki, która jest po prostu fantastyczna. Wpadłem na pomysł żebyśmy kupili jej słownik Hiszpańsko Polski za ok. 150pln, bo pamiętałem jak kiedyś mówiła że chce się uczyć Hiszpańskiego. Facet odmówił bo żyje z zasiłku. Ale mając dużo czasu wolnego, nie zaproponował że np. pochodzi po mieście i poszuka najtańszej książki.

Wracamy po tej przerwie do klasy, a ja oderwałem ze ściany taki balonik i się nim bawiłem. I nagle, facet się na mnie wydarł (dosłownie) ze mam się zachowywać jak w klasie. Instynktownie powiedziałem że ok, i schowałem balon pod krzesło. Ale zacząłem analizować tą sytuację. To co mi się nie podobało, to to że na mnie wrzasnął, zamiast mnie zwyczajnie poprosić. Grupa go lekko ignorowała a tylko ja byłem miły wiec oczywiście nie wyżył się na nikim  z grupy tylko na mnie – i to już jest moim zdaniem brak charakteru. Rozumiem jego frustracje, 50 lat na karku, nikt nie chce przyjąć go do pracy, ale żeby atakować życzliwa osobę bo innych się boi? Życzliwość = słabość wg niego, a więc skoro facet jest z charakteru świnią, przestaję czuć wobec niego litość. W jednej chwili straciłem jakąkolwiek życzliwość i szacunek do niego.

Wcześniej miałem go za nieszczęśliwego człowieka, (chociaż wiedziałem doskonale że tacy ludzie to najczęsciej wampiry emocjonalne, ale co mi szkodzi być miłym?) teraz juz miałem czarno na białym dowód że to jest nie w porządku facet. Nakrzyczał na kogoś, wyżył się, jest zadowolony, odprężony, a ktoś zostaje ze swoim poczuciem przykrości co go w zupełności nie interesuje. Tak być nie może. Ale ponieważ minęło 10 minut, nie wiedziałem co zrobić – miałem ochotę mu powiedzieć że bluzgi na lekcjach i wrzaski to jest zachowanie dopiero chore, a nie to że lekko balonikiem ruszałem. Ale jak to zrobić? wstać po 10, 15 minutach i mu to wygarnąć? wtedy wezmą mnie za wariata.

Rozegrałem to inaczej. Wyciągnąłem balonik spod krzesła, dokładnie zanalizowałem wszystko i trzymałem go tak by ludzie w klasie go nie widzieli, ale żeby ten balonik był na skraju zasięgu widzenia wzroku faceta. Nie wiem czy wiecie, ale żeby zobaczyć ruch w ciemności najlepiej nie wpatrywać się w nią a patrzeć gdzie indziej a interesujący nas obszar mieć z boku widzenia. Ruch dostrzeżemy natychmiast. Podobnie jest z ruchem – Ruch jednostajny nasz mózg po pewnym czasie ignoruje i usuwa z percepcji – stały dzwięk, na przykład szum fal, po pewnym czasie nie słyszycie go tak naprawdę, myślicie sobie o czymś, nie ma tego dźwięku, mózg go eliminuje. To co zwraca uwagę mózgu i nie pozwala mu się odprężyć i wymazać ten bodziec, to ruchy nieprzewidywalne, nieliniowe, i to drażni każdy mózg który dąży z zasady do stanu uspokojenia.

A więc robiłem mikro ruchy tym balonikiem, jeden powolny w górę, dwa szybkie w górę i w dół, powolny na bok, bezruch kilka sekund. i seria gwałtownych do dołu. No i oczywiście, po paru minutach facet nie wytrzymał i zaczął wrzeszczeć żebym go schował, więc ja mówię że nie, on zaczyna sie drzeć, krzyczy że ja to robię specjalnie żeby go zdenerwować 🙂 cała grupa stanęła za mną, ludzie mu zaczęli mówić ze chyba oszalał że ja to robię specjalnie 🙂 facet zaczął pakować swoją torbę żeby wybiec z klasy. Ja mu powiedziałem wtedy na spokojnie że sam się zachowuje jak zwierzak w klasie, i mówię żeby wracał bo już wychodził za drzwi.

Teraz już nikt na niego nie zwraca uwagi a on sam przycichł. I słusznie.

W sumie od początku wiedziałem że facet ma problem z głową – raz że chora wątroba, dwa jego podpis na liście, wielki, nie mieszczący się w kratce. Megaloman bez pieniędzy, wypełniony frustracją – taki człowiek jako szef jest gorszy niż Bin Laden. A kij w oko wszystkim uciśnionym i narzekającym 🙂

Oddam w dobre ręce

   

Oddam używanego faceta.

Cechy szczególne – ładnie umięśniony, przystojny. Silne, umięśnione pośladki i uda. Pachnie Aqua di gio. Czysty, zadbany. Aportuje 100 i 200 PLN banknoty. Lubi słodycze i filmy sensacyjne.  Agresywny gdy głodny. Macha ogonkiem gdy widzi kobiety. Reaguje tylko na komendy „jeść” i „spać”. Lubi być czochrany po plecach. Nieokrzesany i dokuczliwy. Puszcza bąki. Wymaga stałych pór karmienia. Preferuje smaczną kuchnię śródziemnomorską, w innych wypadkach obraża i dąsa się. Z deserów preferuje rafaello. Pobożny – nie lubi prezerwatyw.

Oferta tylko dla Pań. Do obejrzenia zapraszamy na Grochów, do schroniska gdzie chrumka głodny, dziki zwierz…

Chrystus w ciele

 

Za dwa tygodnie kończy się kurs Angielskiego, a mam ochotę uczyć się jeszcze. Moja nauczycielka wjechała mi na ambicję twierdząc że nie mogę przystąpić do o stopień wyższego egzaminu, bo nie dam rady.

Zakłuło mnie to, ponieważ codziennie uczę się nowych słówek. Codziennie oprócz innych ćwiczeń ćwiczę pół godziny brzuch, i jak leżę na lóżku zgięty w jęczącym z wysiłku skłonie to mam przed sobą słowniczek, taki mój własny, w zeszycie sobie go zrobiłem i zapisuję wszystkie słówka na lekcjach. No dobra, odrabiam na lewo prace domowe, ale to tylko dlatego że gramatyka mi nie wchodzi. Robię komórką zdjęcie strony z praca domową i wysyłam mojej słodkiej czytelniczce, która mi odsyła na gg zaznaczone odpowiedzi. Musze to robić, mówić umiem tak sobie już, ale jak widzę że trzeba jakieś formy wstawić, to głupieję.

No i teraz moja podrażniona ambicja domaga się krwawego odwetu. Piątek, sobota, całe dnie słuchawki na uszy i sita leci. Wieczorami rozmowa na skype z czytelniczką Anglistką, podrywam ją po Angielsku, i zawsze dostaję kosza, dzięki Bogu po Angielsku więc mogę udawać że nie rozumiem i zachować status samca alfa, który nigdy, ale to nigdy nie przegrywa 🙂 Dziś z rana też godzina słuchania. We wtorek idę na lekcje i będzie rzeźnia, hektolitry krwi będą się lały. Chcę zobaczyć piekne i zdumione oczy mojej nauczycielki. Rzekłem.

Co ja w ogóle lubię i umiem dobrze robić? Oprócz pisania bardzo lubię masaż. Ja w ogóle bardzo lubię dotykać ludzi a szczególnie kobiety. Mam do tego jakiś wrodzony talent, i nie opuszczam żadnej okazji by poćwiczyć moje umiejętności masażu. Lubię i umiem masować plecki, stópki, dłonie, kopytka. Dawniej szybko mi się męczyły dłonie, ale teraz mogę masować godzinami bez zmęczenia.

Uwielbiam naciskać na te mięśnie wzdłuż kręgosłupa, i czuć gwałtowny dreszcz w ciele kobiety. Masować kark, aż kobieta mimowolnie wzdycha z przyjemności i poczucia ulgi. Co ciekawe, zauważyłem że mam też taką umiejętność, moje dłonie stają się gorące gdy się na nich skupiam, a masowanym znika depresja, bóle, smutki. Lubię czuć ze daję komuś przyjemność.

Mam wysoką samoocenę w tym względzie, która jest poparta wieloma eksperymentami. Żadna Pani, której robiłem zmysłowy masaż pleców nie odmówiła mi nigdy… całusa. Żadna. I słusznie, bo po co odmawiać? życie jest za krótkie by nie doświadczać rozkoszy. To jest moja wunderwaffe. Jedni są przystojni, inni bogaci, ale gdy zaczynamy dotykać, liczą się tylko moje dłonie. Ale wy tak nie róbcie bo to nieładnie tak wykorzystywac swoje talenty.

Sądzę że przyczyną mojego sukcesu w pracy z ciałem jest to, że ja uważam ciało za świątynie siły która stworzyła świat. Gdyby rozpruć ludzkie ciało, mielibyśmy parę wiader flaków, krwi, ścięgien i mięśni. Czyli jest to tylko mięso które zamieszkuje dusza, która z chwilą śmierci odchodzi z ciała. I właśnie tak wam wciskają wszelkiej maści autorytety, a jest to nieprawdą. Powiem wam jaka jest prawda – kto ma uszy, niechaj je wymyje z woskowiny i słucha.

Istnieje tylko Bóg. Z niego wszystko powstało. Wszystko co istnieje jest nim, i nie ma nic innego. Nasze ciało jest Bogiem, jest święte i piękne. Jego mechanizm działania jest tajemniczy i niezwykły. Ciało jest odbiciem Boga i należy je szanować. Tłusty brzuch, mały członek, zółte zęby, krzywe nogi – to wszystko Bóg który manifestuje się w akurat takiej formie. Jedyną prawda jest miłość do ciała i uwielbienie go. Kochając kobietę, oddajesz cześć Bogu w jej ciele. Dając jej rozkosz, oddajesz hołd Bogu.

Miłość do Boga, ale ta prawdziwa, nie klękanie w kościele, to szacunek do swojego ciała, i miłość do niego. Ćwiczenie go, dobra dieta, ruch, sex, oto trzy filary duchowości. Swięta trójca ktorej powinieneś oddawać cześć.

Palenie papierosów, alkohol, obżeranie się, denerwowanie, napięcia i stresy – to wszystko ma uderzyć w ciało, w Boga. I wtedy zamiast Boga – czyli radości, poczucia lekkości, wolności i szczęścia, odczuwasz bóle, smutek, rozpacz, depresje, uciekasz w sen i leki. Jezus w biblii mówi że prawdziwi jego uczniowie to Ci, którzy go rozpoznali. Chodzi między o swoje ciało, którego nie szanujemy i w którym nie rozpoznaliśmy Chrystusa.

Prawdziwe doznanie ekstazy jest możliwe tylko wtedy, kiedy Twoje ciało jest zdrowe. Ekstaza to tak naprawdę serotonina, endorfiny i inne substancje szczęścia. Cały ten układ może działać jedynie w zdrowym organiźmie, a używkami go zaburzamy i w ten sposób, zamyka się nam droga do nieba a otwiera ponury świat smutku i rozpaczy. Niebo jest w nas, głównie w naszym mózgu i układzie hormonalnym.

Mówisz mi, że ciało jest nieważne, liczy się tylko dusza – kłamiesz. A udowodnię Ci to w prosty sposób – kopnę Cię w zadek, i zobaczysz jak Ci się duchowy nastrój od razu zepsuje. Prawda? jasne że tak. Dusza jest ważna, ale uzewnętrznia się tylko poprzez ciało. Gdy ciało umrze, dusza się uwolni do swojej odwiecznej wędrówki. Nie ma początku, nie ma końca, istnieje tylko miłość i odkrywanie przez wieki cudowności. Ale to już temat na osobny artykuł.

Gdy masujesz ciało kobiety, zapomnij o niej. Składasz teraz swoje podziękowania Bogu, obcujesz z Jezusem. Rób to z miłością i oddaniem, wycisz się, i podziękuj w tej cichej komunii z Najpotężniejszym za jego wszystkie dary. Ja mam za co dziękować, i Ty też, chociaż w tej chwili nie uświadamiasz sobie tego.

A więc jak to zrobić? jak oddać się kontemplacji i mistycznej jedności z Bogiem? masować ciała. Owszem, ja mam to ułatwione, ponieważ wiele kobiet chce się ze mną spotykać i ja już od dobrego półtora roku nie podrywam, bo i po co? Ty możesz nie mieć tak łatwo. Musisz się nakłamać, napodlizywać, psikać perfumami feromonowymi z allegro i zapraszać do kina albo na film. Wtedy masuj siebie, swoje ciało. Oddaj cześć Bogu w sobie. Nie musisz umieć masować, wystarczy że Twoją motywacją będzie miłość, a Twoje ciało to wyczuje, i otworzy się przed Tobą jak piękny kwiat. Poczujesz to jako wyzwolenie, ulgę, odprężenie.

Drogie Panie.

Gdy mówicie że wasz mężczyzna jest świnią, kłamiecie. Może teraz śpi pijany i cuchnący jak świnia, przepił pensję na kartach z kolegami, chrapie i pierdzi, ale spójrzcie na niego duchowo. Jego ciało, to ciało mistyczne Boga. Właśnie tak. A więc albo wyrzućcie go z domu do tej dziwki której szminka jest na jego powalanej wymiocinami koszuli, albo zróbcie mu fantastyczny masaż pleców.

A teraz, spójrzcie na swoje dłonie. Pocałujcie je. Oto doświadczacie komunii. Dotknijcie głowy, nóg, penisa. Złośliwi zadadzą mi podchwytliwe pytanie – czy w takim razie penis to Bóg? a ja im odpowiem – czym na poziomie komórkowym budowa penisa różni się od budowy serca? Panie na pewno powiedzą że moje serce i penis jest z kamienia. No cóż, znacie mnie niestety tylko z tej strony.

Ostatnio rozmawiałem z koleżanką, która ma hemoroidy i cały czas boli ją pupa. Przykre doznanie. To co mnie rozbawiło do łez, to jej stwierdzenie że po imprezie gdzie się mocno upije, nigdy nie wie czy ktoś jej nie wykorzystał po pigułce gwałtu. No bo jak to rozpoznać, skoro zawsze boli ją pupa? Julcia, kochanie, nie pij to i nie będzie problemu 🙂

Wspominałem wam kiedyś, że walczę z grzesznymi skłonnościami. Mam wielką ochotę na mężatkę. Ponieważ mam niezłe gadane, to poznaje ich dużo i gdy już dochodzi do umawiania się na bliższe spotkanie u mnie, palę wszystko twierdząc że są sukami. ( ja też jestem suka skoro w tym biorę udział i zawsze to podkreślam) Wszystkie gdy mnie poznają bliżej chcą żebym je szanował, twierdzą też że pragną szczerości i ufności. Nie cierpię takiej hipokryzji, oto zdradza przysięgę małżeńską, przyprawia rogi mężowi, i teraz pragnie szczerości od kochanka. Jak mam taką kobietę szanować? więc stawiam sprawę jasno – spotkamy się by grzeszyć, ale bez szacunku żadnego. Żadna nie chce. Obrażają się. A ja czuję jednocześnie żal że straciłem taką rozkosz, ale też ulgę. Co jest rozkosznego w mężatce?

Ano to, że to jest niemoralne, i to jest naprawdę nie w porządku, dlatego daje też takie emocje. Mam nadzieję że do końca życia będę trafiał na takie Panie, które jak je nazwę po imieniu obrażą się na mnie, i pójdą gdzie indziej szukać szczerości i szacunku. W ten sposób pozostanę bezgrzeszny 🙂

Wczoraj kupiłem sobie spodnie i buty. Wyglądam w nich jak gej. Ehhh…

Miłość i cierpienie

  

Należy się wam ode mnie klaps. Oto powstał nowy dział (pod zdjęciem tego przystojniaka z psem) „wasze przemyślenia”, w którym to zaprosiłem ciekawych ludzi  do podzielenia się z wami swoimi życiowymi doświadczeniami, i co widzę? prawie zero komentarzy. Zdjąć różowe tipsy, i do klawiatury.

Powiem wam, że za dwa tygodnie mam egzamin z Angielskiego. Szybko minęły te trzy miesiące. Aż pokraśniałem na twarzy ze smutku że to już koniec. Fantastyczni ludzie, świetna atmosfera, ciągle się śmiejemy i jest bardzo wesoło. Świetna nauczycielka. Skradam chciwie chwile kiedy to mogę ukradkiem spojrzeć na jej udo, czy biodra. Jestem oddanym czcicielem jej zdolności pedagogicznych, i ciała. Ciągle mam ochotę ją gwałtownie przytulić, by czuć pulsowanie mej żądzy, w jej ciele odbite. Ma taką szczupła talię, jest taka krucha. Czasem aż czuję jak moja Słowiańska krew we mnie się gotuje, chcę kogoś pobić, podejść i wziąść ją na ręce i uciec na koniec swiata. Ale gdzie uciec? na koniec swiata jej nie zabiorę bo benzyny mi starczy co najwyżej do Wąchocka, więc do mojej kawalerki? ja potrzebuję intymności, a tu by mi brzęczała nad nosem żebym nie garbił się, poszedł do pracy wreszcie czy nie pierdział przy jedzeniu.

Kocham te chwile gwaltem wyrwane rzeczywistości, gdy mój wzrok może bezwstydnie i czule gladzić jej wypukłości i wklęśnięcia. Prawdziwa miłość to cierpienie, gdyż wiem że nigdy nie zrealizuje swych pragnień. Ta miłość musi umrzeć we mnie.

Przedwczoraj wracajac z zajęć byłęm tak rozmarzony, że wdepnąłem w obfita psią kupkę na chodniku. Koszmar co tu się dzieje, któregoś dnia wezmę karabin i zacznę strzelać do tych ludzi co nie sprzątają odchodów po swoich psach. Wszystkie trawniki w Polsce upstrzone guano. I mam gdzies że za miliard lat te odchody zamienią się w ropę i będzie z tego kasa. Za miliard lat ja już nie będę żył.

Przyznam się wam, że parkują w centrum prawie trzy miesiące na karcie dla niepelnosprawnych. Jestem bezkarny 🙂 parkuję pod kamerami straży miejskiej, i to mnie denerwuje, ale mam miejsce pod samym budynkiem gdzie są zajęcia. (nie kopertę, zwyczajne miejsce płatne, o Boże i to jak płatne) Wychodząc z auta, udaję inwalidę. Wczoraj kulalem, och mój Boże, jak ja kulałem. Przedwczoraj miałem sparaliżowaną rękę, tydzień temu uraz szyi 🙂

Więcej nie napiszę, jadę na zajęcia, cierpieć i kochać…

Na dnie.

  

Subiektywnie wysoki, przystojny mężczyzna wstaje z krzesła, i wychodzi na mównicę. Sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi wpatruje się w niego z szacunkiem, w milczeniu.

Wstydliwie spuszczając oczy, drżącym głosem zaczyna mówić. Widać ze to co chce powiedzieć, przychodzi mu z wysiłkiem. Jednak w tym głosie czuć determinację, chęć zmiany, oczyszczenia swej duszy z grzechów.

Nazywam się Marek, mam 29 lat. Jestem uzależniony od 20 lat. Nie piję od kilku dni.

(Gromkie brawa i hucząca owacja na stojąco wszystkich zgromadzonych na sali osób)

Jak wiecie, tak jak i wy, kochani, jestem łakocioholikiem. Jem wszystko co jest słodkie, i piję gazowane słodkie napoje. Poddałem się nałogowi, cukier stał się władcą moich pragnień i zamknął mnie w słodkiej klatce zniewolenia. Wydalem moją duszę na pastwę kalorycznych płomieni które wchłonęły moje czlowieczeństwo, i obnażyły lśniace kłami drapieżnika zezwierzęcenie, któremu się mimowolnie od lat oddaję. Moje serce jest splamione krwawymi łzami gdy się poddaję wspomniniom, tym bolesnym wspomnieniom, które tak bardzo każdej chwili kaleczą moje JA.

(Przez salę przetacza się potężna fala oklasków, zachwyconych i wpatrzonych z wiarą w mówcę ludzi)

Gdy wpadam w ciąg, nie liczy się nic. Ani mój kot, ani moi czytelnicy, ani rodzice czy koleżanki. Nie ma mnie, wsiąkam na tydzień. Spadłem na samo dno. Swój upadek uświadomiłem sobie gdy dostałem zaproszenie od pięknej kobiety na bezpruderyjny sex, a wybrałem siedzenie w domu, i jedzenie draży czekoladowych do lustra. Jednak tym co wbiło gwóźdź do trumny mojej godności, ludzkiej godności, było picie z kotem.

(Smutne chrumknięcie tłumu, wszyscy kiwają głowami na znak zrozumienia z szacunkiem)

Moja kotka leżała na łóżku. Była głęboko zagrzebana w ciepły kocyk, zwinięta w kłębek, ogonek schowała pod brodę, i mruczała przysypiając. Jej dokładnie wyczesane włosy połyskiwały w mdłym świetle żarówki. Co jakiś dłuższy czas otwierała leniwie swoje zielone oko, popatrując na mnie. A ja siedziałem z własnym kotem i gadałem z nim o życiu, o kobietach,  polityce, piłem coca colę, 35gr czystego cukru w puszce 250ml, i będąc w upojeniu cukrowym, uśmiechając się i bełkocząc w szoku insulinowym, częstowałem kota coca colą. Zwierzę jednak okazało się mądrzejsze, i nie chciało stoczyć się ze swoim nieodpowiedzialnym kocim tatą na samo dno ludzkiego istnienia.

(Brawa zachwyconego tłumu dla mądrego zwierzęcia domowego i pelne współczucia wzdychanie dla mojego udręczonego i zgwalconego sumienia)

Ćpać cukier zacząłem w dzieciństwie. Podkradałem dziadkowi krówki, a mamie ciasto z lodówki. Gdy wpadałem w ciąg, musiałem nieważne jak zdobyć pieniądze i iść do dilera w cukierni po towar. Podlizywałem się dziadkowi wujkom i ciociom, za pieniądze uzyskane z manipulacji biegłem na głodzie do spożywczego, by tam kupić narkotyki. Przychodziłem do domu, i się nim narkotyzowałem.

Często też ćpałem z rodziną, znajomymi, na imieninach, weselach, uoczystościach religijnych.

(Tłum faluje w solidarności z perorującym, ludzie mają łzy w oczach)

Przeszedłem przez piekło uzależnienia i odwyku. Wiem wszystko o ciernistej drodze którą stąpałem skąpany w szkarłacie grzechu, gdy obmywała mnie fala emocjonalnego, duchowego cudzołóstwa. Wzdęcia, zatwardzenia, nadkwasota, zgaga, sraczka z przedawkowania czy nieświeżego towaru. Zaburzenia erekcji, niechęć do światła słonecznego. Drżenie ciała gdy narkotyk we krwi opada, ryczący w sercu, budzący się lubieżnie do życia głód, który okiełznał moje pragnienia. Mego życia celem było zaspokajanie tego żarłocznego monstrum, ale teraz, dzięki waszemu wsparciu bracia i siostry, odeprzemy sprzed murów naszego jestestwa podły ciemny lud w ignorancji zatopiony!

Nałóg zrobił ze mnie wraka człowieka, a teraz, wśród huku gromów i błysków błyskawic, upokarzających swą gwałtownością niebo, budzę się do nowego życia, lepszego życia – bez batoników, draży czekoladowych w polewie mlecznej, ciastek, cukierków, czekolady, słodkich napojów gazowanych.

(Szał na sali, wśród braw ludzie krzyczą „Marek, Marek” w podniesionych dłoniach palą się zapalniczki, zgrabne kobiety rzucają serwetki z numerami swoich telefonów)

A Ty? czy Ty też jesteś niewolnikiem cukru?

Powiedz Bogu NIE

  

Ludzie mają pewne mechanizmy zachowań, zależne od wychowania. W grupie ludzi zawsze się znajduje lider który dominuje swoją osobowością. Największa grupa to ludzie którzy są z nim, podlizują mu się, stają się ulegli wobec jego wpływu. Przeważnie trochę mniejsza grupa (chociaż nie zawsze) to buntownicy, ludzie którzy nie czują się dobrze w żadnej z grup, a jeszcze mniejsza grupa to Ci którzy walczą w różny sposób z liderem, chcąc mu zabrać jego pozycję, albo go po prostu zniszczyć ponieważ nie znoszą władzy nad sobą.

Lider to religia, albo wyobrażenie Boga w danej kulturze, może też być to państwo i jego autorytet.

Największa grupa to przeciętni ludzie żyjący mocą bezwładu, nie zastanawiający się nad sensem swojego istnienia, żyjący tylko dla kopulacji, trawienia,  defekacji i przekazania swoich przeciętnych genów dalej, cwaniaczki wiedzące że tam gdzie jest władza są i pieniądze i ciepłe korytko, i idioci wierzący w to co zobaczą w telewizorze.

Buntownicy to wszelkiej maści niedostosowani do życia w społeczeństwie dewianci, narkomani, prostytutki odepchnięte przez zwykłe „dobre” kobiety które nie oddają się za gotówkę pod latarnią, ale za pensję i prezenty z mężem, drobni i średni przestępcy wsadzani do więzienia za swoje łotrostwa, punki, hippisi, skini, kalecy którzy na własnej skórze zobaczyli że zwykli ludzie nimi gardzą i się ich brzydzą, nieśmiali i zalęknieni co tylko patrzą aby jakoś przeżyć to życie i się nikomu nie narazić, oraz Ci którzy widza obłudę i zakłamanie pierwszej grupy ludzi.

Ostatnia grupa to na przykład sataniści. Robią wszystko na opak. Odwracają krzyż, czytają wspak biblię, jest zakaz to go łamią, coś jest dozwolone to tego nie robią. Jakby kościół zalecał oddychanie, to by się udusili na złość kościołowi. Potężni przestępcy – Ci chcą dostępu do władzy i ochrony swoich interesów. Opozycja – chce władzy. Rewolucjoniści – chcą wyzwolić naród spod ciężkiej ręki władzy, by gdy wygrają robić to samo. Są tu też ludzie którzy walczą z każdą władzą, na zasadzie walki bez celu, ponieważ zawsze będzie władza, i zawsze będzie poddany.

Co na górze to na dole. Tak, to prawda. Jak działa społeczeństwo, tak samo działa Twoje życie duchowe.

Gdy modlisz się, robisz to ponieważ boisz się śmierci, życia, bólu, i chcesz zwrócić na siebie uwagę Boga, podlizać się mu, pokazać ze jesteś jego wyznawcą i żeby miał na Ciebie „oko” w chwili „sądu”. Jesteś w pierwszej grupie. Gdy jesteś w drugiej grupie, przeważnie uważasz się za zero, i nie wierzysz że Bóg mógłby z Tobą chcieć rozmawiać. Więc się nie modlisz, ale tęsknisz za jakimś sensem. Albo wiesz że modlitwa to coś innego niż myślą o tym inni, i nie modlisz się by nie stać się podobnym do tępego homo sovieticusa z pierwszej grupy.

Trzecia grupa to ludzie którzy nienawidzą Boga, a raczej swoje wyobrażenie Boga. Bóg im się kojarzy z despotą ojcem, który w dzieciństwie ich bił. Mają do Boga żal za swoje straszne przeżycia, modlili się ale nie zostali wysłuchani, więc teraz walczą z nim. Nienawidzą go, i podświadomie grzesząc chcą zranić Go. Za każdym kopnięciem w twarz leżącej, wyjącej z bólu ofiary, unosi ich euforia z powodu poczucia swojej siły w trakcie pełnej emocji walki, pokonania i upokorzenia wroga, pokazują tym triumfem Bogu – zobacz, to Twoja wina, skurwysynu. Tak samow dzieciństwie karali swoich rodziców, odmrażajac sobie uszy a gdy dorośli strasząc samobójstwem. „Zobacz jak upadłem przez Ciebie, zobacz co robię i nie powstrzymasz mnie”. Ale ich własna podświadomość działa tak, że wcześniej czy później zostają boleśnie ukarani, i wtedy czuja gdzieś głęboko w sobie ulgę przez łzy nienawiści, dokładnie tak jak rozbrykane dziecko czuje ulgę po klapsach i przywołaniu do porządku przez kochajacego i mądrego ojca.

Wszystkie te motywacje modlitwy są nieprawidłowe. Wszystkie wypływają z nieznajomości Boga. Wyobraź sobie że jesteś Bogiem. Masz wszystko, nie masz żadnych pragnień. Zadowoli Cię modlitwa człowieka, który klepie pacierze ponieważ się boi że jak tego nie zrobi to pójdzie do piekła, którego zresztą nie ma? przecież to zwykły handel, ja Ci kilka różańców, Ty mi niebo. Czy myślisz że Bóg jest tak głupi że tego nie widzi?
 
Skoro Bóg ma cały wszechświat, to na co mu Twoje datki na świątynie, ofiary, biczowanie się?

Powiem Ci co Bóg lubi najbardziej. Najpierw uświadom sobie, że masz wszystko co Ci potrzebne do życia. Masz życie, podświadomość którą możesz zmieniać i sam się uszczęśliwiać. I wyznaj „Boże, nie potrzebuję Cię do szczęścia, mam wszystko co mi trzeba”.

Wiem, brzmi strasznie. Ale jest prawdziwe. Gdy masz wszystko, ale jesteś z Bogiem nie ze strachu przed wymyślonymi przez chciwych kapłanów ognii piekielnych, a z czystej przyjemności, to wtedy mamy do czynienia z prawdziwa modlitwą. Każda modlitwa na siłę, to fałsz. Każda modlitwa ze strachu o własną czy czyjąś skórę jest fałszywa. Tylko modlitwa z czystej przyjemności jest prawdziwa. Żeby jednak to była przyjemność, musisz nie czuć się uzależniony od Boga, od tego że da Ci piekło czy niebo, spuści nieszczęścia na głowę i inne wymysły religijne.

To tak jak w związku. Wyobraź sobie że Twoja kobieta ma nadajnik z czerwonym guzikiem, a do Twojej szyi przymocowana jest miłosna obrączka z dynamitem. Jak odejdziesz od niej, to z zemsty Cię zdetonuje i zdekapituje. Czy taka miłość ma sens? to miłość jak nie masz możliwości odejścia? jesteś zmuszany. Owszem, jesteś miły ale ze strachu a marzysz tylko żeby ją „cholera wzięłą”. Prawdziwa miłość ma sens jak nie jesteś zmuszany, masz możliwość wyboru. Teraz niby masz tę możliwość, ale Twoje lęki Cię zmusza do postępowania zgodnie z pewnym scenariuszem .Albo będziesz się podlizywał Bogu na kolanach, albo był zły na niego, i bał się potępienia po śmierci albo za życia.

Gdy wyznasz Bogu że go nie potrzebujesz, poczujesz głęboka duchową ulgę. To nie jest wyparcie się, nienawiść. Po prostu stwierdzasz że sam możesz sobie poradzić, i nie musisz się do niego modlić i błagać o pieniądze i zemstę na koleżance z pracy. Kiedy zrobisz to szczerze, poczujesz natychmiast pewien głód Boga, ciekawość, chęć na eksplorowanie Boskiej natury. I tylko ta szczera ciekawość Boga, zaprowadzi Cię na szczyt szczęścia.

Innej drogi nie ma. Poprzez zmuszanie się zaniknie prawdziwa dziecinna ciekawość, zaniknie entuzjazm, poczucie wolności. A Bóg to wolność, nie kajdany. Żyjesz w kajdanach lęku który został Ci wmówiony. Te kajdany możesz zerwać tylko Ty, nie Bóg. Teraz mówiąc Bóg – nie znasz go, to tylko słowo. Boga możesz poznać tylko poprzez dziecinną ciekawość, nigdy poprzez lęk.